2. Wycieczka do Słowińskiego Parku Narodowego. Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach - Latarnia w Czołpinie - Klify i plaża w Czołpinie. 3. Wycieczka do Krainy w Kratę. Muzeum Kultury Ludowej Pomorza w Swołowie - Muzeum Śledzia w Starkowie - Szlak Słupskich Murali. Jak widzisz Ustka to nie tylko plaża i morze.
Uchanie-Krasnystaw-Krupe-Rejowiec-Chełm-Dorohusk-Dubienka-Horodło-Hrubieszów-Uchanie Ok. 200 km Z mojego wieloletniego zwiedzania rozmaitych zakamarków naszej Ojczyzny wysnułem następujący wniosek. Kto wie, czy nie ważniejsze jest, od terytoriumi obiektów, które będziemy zwiedzać, miejsce, z którego wystartujemy do zwiedzania. Czyli nasza baza, z której wyjedziemy na wycieczkę i do której wrócimy. Jak mawiał, świętej pamięci, mój przyjaciel Andrzej "Barwa" Barwiński. "Po przybyciu na miejsce, trzeba się najpierw okopać"! Ponieważ, jak wynika z opisu trasy, proponuję zwiedzanie Lubelszczyzny, a konkretniej okolic Chełma, więc moja baza mogła być tylko w jednym miejscu. W Uchaniach. W tej aktualnie niezbyt rozległej wsi było gniazdo rodowe prymasa Polski z drugiej połowy XVI w, czyli Jakuba Uchańskiego. Prymasa, który dwukrotnie był interrexem (między królem, bo rex to król). Co to znaczy? Otóż zarówno po śmierci króla Zygmunta Augusta jak i po ucieczce z Polski następnego króla elekcyjnego, czyli Henryka Walezego, pełnił według ówczesnych zwyczajów obowiązki tymczasowo panującego do czasu obioru właściwego króla. Jego to rodzina wzniosła tutaj (a może tylko rozbudowała) przepiękny kościół, jedną z pereł tzw. renesansu lubelskiego. Co prawda sam prymas spoczywa w Łowiczu, ale nagrobki jego rodziny w tutejszym kościele mogłyby być także ozdobą Wawelu. Kościół jest zresztą pięknie odnowiony. Natomiast przy kościele, w dość skromnej plebanii, pomieszkuje mój motocyklowy (dużo młodszy) kolega, czyli ksiądz Karol. Karol jest zamiłowanym turystą i ma zjeżdżone na swojej Paneuropie prawie całe Bałkany. Przyjął PanMarka (z kolegą) bardzo sympatycznie i niezwykle gościnnie. To z jego bazy mogłem sobie peregrynować Lubelszczyznę. Najpierw pojechaliśmy do Krasnegostawu. Jest to położone nad Wieprzem miasto, znane w rejonie jako ośrodek uprawy chmielu. Jednym z pierwszych zlotów, jakie we wczesnych latach 80. odbyłem po powrocie do motocyklizmu, to były właśnie Chmielaki w Krasnymstawie. Miasto zmieniło się ogromnie na plus. Wszędzie widać nowe inwestycje, a na rynku siedzi sobie przy stoliku (metalowy pomnik) miejscowy poeta Stanisław Bojarczuk, który wzorem Petrarki pisywał sonety. Otacza go kilka wyrzeźbionych w drewnie aniołów. Czyżby to one przynosiły mu natchnienie poetyckie? Osobiście muszę dodać, że z tutejszej spółdzielni mleczarskiej pochodzi zsiadłe mleko, które jest moim ulubionym dopełniaczem do rozmaitych kasz obiadowych. Jest to dość bogate w zabytki miasto, ale my mamy swoją trasę i jedziemy teraz w stronę Chełma. Po kilku kilometrach radzę nie przegapić leżących po lewej stronie szosy ruin zamku w Krupem. Warto podjechać pod ten, leżący nad jeziorem, obiekt i połazić sobie po nim. Potem dojeżdżamy do Rejowca. Tak, tak nazwa tej miejscowości wzięła się od jej założyciela, którym był Mikołaj Rej, żyjący w XVI w. Poeta zwany jest czasami "ojcem literatury polskiej". Może dlatego, że słabo znał używaną przez ówczesnych, dobrze wykształconych ludzi łacinę i pisał tylko po polsku. To jego niedokształcenie spowodowane było niepokornością jego charakteru. Przyszły poeta wolał bowiem jako młodzieniec dużo chętniej zaglądać do kielicha, spędzać czas na hulankach i ze strzelbą w garści, niż się przykładać do nauk. Pewnie byłby z niego niezły motocyklista! Rej był protestantem, który dość wyraziście wyszydzał przywary ówczesnego kleru katolickiego. Pisał w swojej "Krótkiej rozprawie między Panem, Wójtem i Plebanem": "Kury wrzeszczą, świnie kwiczą, na ołtarzu jajca liczą". Jedno jest pewne. Jego popiersie na cokole w Rejowcu jest dużo ładniejsze (staranniej wykonane) od popiersia w Nagłowicach. Dla prymasa Uchańskiego był to trudny okres, bo nauki Lutra, Kalwina i rozmaitych Braci szeroko rozlewały się po Rzeczpospolitej. Ale dwa czynniki spowodowały, że już w następnym stuleciu Polska de facto stała się państwem jednowyznaniowym (nie licząc wschodnich kresów opanowanych od stuleci przez prawosławie). Pierwszym była autentycznie nowatorska, pełna umiejętności oraz polotu działalność zakonu Societas Iesu, czyli Jezuitów. Drugim czynnikiem było wzajemne skłócenie (skakanie sobie do oczu i gardeł) i doktrynerstwo (trzymanie się dosłownie każdej litery w Piśmie Świętym) przez rozmaite odłamy protestanckie (ewangelickie). Ogromne też znaczenie, w tym wypadku pozytywne, miało safandulstwo Polaków (jakoś to będzie!). Nikt tych protestantów (oczywiście na dużą skalę) nie prześladował tak. jak to się działo w innych rejonach Europy, gdzie toczone były niezwykle krwawe wojny religijne, czy "noce św. Bartłomieja". Sam król Zygmunt August nie był królem "waszych sumień", a i jego prymas też nie był w tej materii zelotą. Ba, nawet jakiś katolicki ultras, kiedyś do niego "wygarnął" z rusznicy. Ale chybił! I wśród takich myśli osiągamy Chełm, a właściwie jego wzgórze, od którego wzięło miasto nazwę. Zaparkowawszy pod Bazyliką, wdrapujemy się albo na wzgórze, gdzie kiedyś był gród, albo na wieżę z dzwonami. I stąd i stąd roztacza się panoramiczny widok na miasto i okolicę. W Chełmie, jako mieście, którego historia sięga ponad tysiąca lat, jest wiele ciekawych rzeczy do obejrzenia. Jeśli mamy czas, to oczywiście warto jest zajrzeć do kopalni kredy, na której to całe miasto jest posadowione. Urządzono tutaj wspaniałą podziemną trasę gdzie, w zupełnie nieoczekiwanym momencie, możemy być nawiedzeni przez władcę podziemi, czyli Ducha Bielucha. Zapoznałem się z nim wiele lat temu, kiedy zacząłem kupować biały homogenizowany serek o nazwie Bieluch. Bardzo mi smakował. Miałem też kilka lat temu okazję zwiedzić te podziemia. Warto! Przy okazji pobytu w tym mieście jeszcze taka dygresja historiozoficzna. Otóż to miasto wybrali sobie Sowieci i ich polskojęzyczni mianowańcy, aby ogłosić tzw. Manifest PKWN (22 lipca 1944/ jak żartowano). Jak kpił mój szkolny kolega: "Mani fest dupa urosła". Manifest został oczywiście napisany w Moskwie pod dyktando Stalina, a dopiero oficjalnie ogłoszony w Chełmie, gdyż od tych rejonów miała się dopiero zaczynać "oswobodzona" Polska. Wilno i Lwów, Grodno i Brześć zupełnie się nie liczyły. Już był w naszej historii taki precedens, kiedy "z piekłarodem Katarzyna" oficjalnie ogłosiła Konfederację w Targowicy, będącej granicznym miasteczkiem I Rzeczpospolitej, a obecnie na środkowej Ukrainie (nad rzeczką Siniuchą, nieopodal Humania). Faktycznie zaś ta cała Konfederacja to była sprokurowana w Petersburgu. "Kacapi" (jak ich nazywają Ukraińcy), czy to carscy, czy bolszewiccy, mają jednakowe tradycje rozwielmożniania się po obrzeżach swego terytorium. Z żalem opuszczamy to pełne zabytków i pamiątek miasto i jedziemy w stronę Ukrainy (Dorohusk). Im bliżej granicy, tym bardziej rośnie ogon TIRów, ale nam ta kolejka nie grozi. Zjechawszy z głównej szosy, kierujemy się na południe w stronę Hrubieszowa. Będziemy teraz ocierać się o graniczny Bug. W miejscowości Uchańka nie wolno przegapić tablicy informującej, że zjazd w lewo doprowadzi nas do kopca Kościuszki i pozwoli obejrzeć z bliska zakola granicznej rzeki. Kopiec jest niezbyt wysoki, ale stojące przy nim tablice dokładnie informują, co tu się wydarzyło w 1792 r. Obok kopca na słupach elektrycznych znajduje się mnóstwo gniazd z bocianami. Widocznie na nadbużańskich łąkach mają niezłą wyżerkę. Dopytawszy się miejscowych, można dojechać (polną, ale ubitą drogą) do samej granicy na Bugu. Łąki są tu obszerne, ale kąpiel raczej niemożliwa, gdyż: primo jest zakaz przekraczania granicy, a secundo brzeg Bugu jest dość urwisty. Wracamy zatem do szosy i po chwili jesteśmy na rynku w Dubience. Na solidnym cokole, kierując lufę w stronę zachodnią, ciągle stoi T-34 czyli "tank oswoboditiel". Korzystając z zadaszonej wiaty miejscowe lulki, w jego towarzystwie, osuszają kolejne butelki "wisienki". Po kilkunastu kilometrach znowu trzeba być czujnym, aby po prawej stronie drogi nie przegapić kolejnego, niezbyt okazałego, kopca. To wzniesiony w "okrągłą" 448 rocznicę, czyli w 1861 r kopiec ku czci Unii Polsko-Litewskiej. Miała ta unia miejsce w Horodle. Ale carskie władze absolutnie nie zgodziły się wówczas (ustawiwszy swoje wojska w kordon) na usypanie tego kopca w miasteczku. Potem jeszcze był niszczony przez Rosjan i Niemców, ale jest odnowiony i na jego szczycie stoi ufundowany przez cukrownię w Strzyżowie metalowy krzyż. Z Horodła można dobrą drogą wśród żyznych pól dojechać do Uchań. Ale jeśli ktoś ma czas i ochotę, to polecam wizytę w ciekawym mieście, jaki jest Hrubieszów. Oryginalna, choć niezbyt wiekowa, cerkiew. Dworek Du Chateau, pomnik Prusa. To tutaj w niewielkim, zachowanym domku urodził się ten geniusz polskiego słowa. Nazywał się naprawdę Aleksander Głowacki, ale mając herb Prus używał go potem, jako swój pseudonim literacki. I już ostatnia moja osobista dygresja. Przeczytałem niedawno, po raz kolejny, "Powracającą falę" i "Anielkę". Że nie wspomnę o ciągle przeglądanej "Lalce". Mój Boże jak cudownie, z jaką lekkością, potrafił ten człowiek ubrać swoje niezwykle ciekawe i głębokie spostrzeżenia, w naszym języku. Żeby choć człowiek miał kilka procent tego daru! Ale jak mawiał subiekt Rzecki: "próżno marzyć o tem". Całe szczęście, że jeżdżąc po Polsce i sycąc oczy krajobrazami i zabytkami architektury, choć coś tam człowiekowi "w duszy gra". Jak najwięcej tej "gry" życzę motocyklowym turystom. Uchanie-Krasnystaw-Krupe-Rejowiec-Chełm-Dorohusk-Dubienka-Horodło-Hrubieszów-Uchanie Ok. 200 km Zdaję sobie sprawę, że zapewne są jeszcze piękne miejsca nad Bałtykiem, w których można zobaczyć ładne kutry. Być może będą one kiedyś kolejnym motywem moich zdjęć, a jeżeli chcecie podzielić się informacją, gdzie warto sfotografować kutry nad Bałtykiem to zapraszam do pozostawienia komentarza. Ps. Podlaski Przełom Bugu to niezwykle malownicza i ciekawa kraina. Zachwyca zarówno pięknem przyrody, jak i klimatem kulturowym. Pozwala odpocząć od zgiełku miasta i sprawia, że czas płynie zdecydowanie wolniej. Które miejsca szczególnie warto odwiedzić w tym regionie Polski? Oto nasze propozycje. Podlaski Przełom Bugu to park krajobrazowy położony na terenie województwa lubelskiego i mazowieckiego. Został utworzony w 1994 roku i obecnie zajmuje powierzchnię 30 904 ha, z czego 15 511 ha leży w województwie lubelskim, a 15 393 ha w mazowieckim. Obszar parku odznacza się dużą różnorodnością siedlisk - ponad 760 gatunków roślin w tym 22 objęte ochroną gatunkową i 141 gatunków ptaków w tym wiele rzadkich i teren jest idealnym miejsce na wypoczynek dla wszystkich lubiących kontakt z naturą. Dla ludzi spragnionych ciszy i spokoju. Jeśli lubisz długie spacery, przejażdżki rowerowe i wsłuchiwanie się w melodie grane przez świerszcze, Podlaski Przełom Bugu zapewni Ci wszystkie te atutem są niewysokie, łagodnie zarysowane wzgórza, pozostałości po ostatnim zlodowaceniu, które wspaniale urozmaicają krajobraz. Ponadto głównym walorem przyrodniczym parku jest niepoddana regulacji, meandrująca rzeka Bug. Przyroda wolna od ludzkiej ingerencji tworzy tu wiele unikatowych park biegnie Nadbużański Szlak Pieszy, oznaczony kolorem czerwonym. Aby ruch turystyczny i krajoznawczy nie czynił w środowisku szkód, przygotowano trasy trzech ścieżek dydaktyczno-przyrodniczych, na których jest możliwość prowadzenia zajęć interdyscyplinarnych z zakresu biologii, geografii, historii wartych odwiedzenia na tym terenie jest naprawdę mnóstwo. Znajdziemy tu zarówno rezerwaty przyrody, jak i zabytkowe budowle. Maleńkie, rozrzucone pomiędzy łąkami i lasami wioski oraz większe miejscowości, również atrakcyjne. Sami się o tym przekonacie odkrywając Podlaski Przełom Bugu. Podlaski Przełom Bugu - rezerwaty przyrody Rezerwat przyrody Kózki Jest to faunistyczny rezerwat przyrody położony w północnej części gminy Sarnaki , w woj. mazowieckim, nad rzeką Bug. Zajmuje on powierzchnię 86,12 ha a na jego terenie występują charakterystyczne murawy piaskowe powstałe na poddanych procesom denudacji, naniesionych przez rzekę wydmach oraz liczne porośnięte roślinnością wodną i szuwarową ma charakter głównie ornitologiczny. Znajdują się tam siedliska ptaków: sieweczki obrożnej, sieweczki rzecznej, dzięciołów, czajki czy rybitwy białoczelnej. Zatrzymują się tu ponadto nur czarnoszyi, pliszka żółta podgatunku skandynawskiego oraz świergotek rdzawogardły. Rezerwat przyrody Zabuże To leśny rezerwat przyrody położony pomiędzy miejscowościami Zabuże, Stare Mierzwice i Stare Hołowczyce, na terenie Parku Krajobrazowego oraz obszaru siedliskowego sieci Natura 2000 „Ostoja Nadbużańska”. Zajmuje on powierzchnię 33,15 ha. Od północy graniczy z rezerwatem „Mierzwice” oraz ze stanowiskiem dokumentacyjnym „Wychodnia głazów Mierzwice”.Celem ochrony jest zachowanie starodrzewu dębowego pochodzenia naturalnego, występującego w zespole o charakterze grądu, interesujących form geomorfologicznych oraz stanowisk wielu gatunków roślin rzadkich i chronionych, jak też bogatej awifauny. Krajobraz rezerwatu urozmaicają głębokie wąwozy i głazy narzutowe. Z gatunków objętych ochroną gatunkową występują tu między innymi: orlik pospolity, gnieźnik leśny, tajęża jednostronna, pluskwica europejska, pomocnik ciekawe, przez teren rezerwatu „Zabuże” przebiega szlak pieszy. Rezerwat przyrody Czapli Stóg Jest to faunistyczny rezerwat przyrody znajdujący się na terenie gminy Terespol. Zajmuje powierzchnie 4,82 ha. Został utworzony w celu ochrony i zachowania miejsc lęgowych czapli siwej oraz ostoi wielu ptaków przyrody Łęg Dębowy koło Janowa Podlaskiego Jest to leśny rezerwat przyrody znajdujący się na terenie gminy Janów Podlaski, o powierzchni 132,38 ha. Powstał w celu zachowania łęgu dębowego z licznymi drzewami pomnikowymi i rzadkimi roślinami runa na tarasie rezerwatu w całości jest położony w szerokiej dolinie Bugu w bezpośrednim sąsiedztwie rzeki na obszarze dolnej terasy, corocznie zalewanej w okresie spływu wód wiosennych. W drzewostanie naturalnym typowym dla tego siedliska górne piętro tworzą potężne dęby szypułkowe, w wieku 150–160 lat oraz sporadycznie olsza czarna w wieku około 60 bogactwie florystycznym rezerwatu świadczy fakt stwierdzenia występowania wielu gatunków roślin naczyniowych, a wśród nich roślin objętych całkowitą ochroną gatunkową. Rezerwat jest także ostoją zwierzyny leśnej. Zanotowano tu występowanie jelenia szlachetnego, sarny, dzika, lisa czy łosia. Rezerwat przyrody Szwajcaria Podlaska Jest to florystyczny i leśny rezerwat przyrody znajdujący się na terenie gminy Terespol, o powierzchni 24,00 ha. Został utworzony w celu zachowania urozmaiconych drzewostanów położonych na skarpie rzeki Bug z licznymi drzewami przyrody Stary Las Jest to leśny rezerwat przyrody znajdujący się na terenie gminy Konstantynów i ma powierzchnię 5,88 ha. Utworzono go w celu ochrony dobrze wykształconego fragmentu grądu z licznymi okazami drzew pomnikowych. Jest to fragment starodrzewu sosnowo-dębowego w dużym kompleksie „Las Konstantynowski”. W grądzie dominuje dąb szypułkowy, a w borze sosna zwyczajna w wieku 130–140 lat. Rezerwat jest ostoją wielu gatunków ptaków właściwych dla tego typu lasu, jak zięba, rudzik, drozd śpiewak, kos, zaganiacz, grubodziób, kowalik, bogatka, modraszka, dzięcioł duży i średni. Rezerwat przyrody Mierzwice Jest to rezerwat florystyczny w pobliżu miejscowości Zabuże i zajmuje powierzchnię 12,98 ha. Utworzono go celem zachowania stanowiska roślinności kserotermicznej oraz otaczającego fragmentu lasu liściastego z licznymi stanowiskami chronionymi i zagrożonych gruntów teren rezerwatu Mierzwice przebiega szlak pieszy. Atrakcyjne miejscowości Podlaski Przełom Bugu to szczególny klimat kulturowy, którego doświadczyć można tym intensywniej, im bliżej wschodniej granicy. Miejscowości położone na terenie parku czy też w jego okolicy zachwycają, zarówno swoją naturalnością, jak i atrakcyjnością. Przyrodniczą wizytówką gminy Terespol jest ścisły rezerwat przyrody „Szwajcaria Podlaska”, jednak miejsc wartych odwiedzenia jest trochę więcej. Na przykład podominikański kościół z 1863 r., w zachodniej części miasta czy cerkiew św. Jana Teologa z dzwonnicą, usytuowane bliżej wschodnich granic Terespola. Warta uwagi jest również Prochownia z 1913 r. Powstała jako element fortyfikacji Twierdzy Brześć. Od kilku lat w obiekcie odrestaurowanym przez grono pasjonatów historii Terespola tętni życie. Janów Lubelski to przede wszystkim najstarsza w Polsce, założona w 1817 r. stadnina koni czystej krwi arabskiej. Sporą atrakcją miasteczka jest też barokowa kolegiata Świętej Trójcy z 1735 r. – w przeszłości kościół katedralny. Co ciekawe, w centrum Janowa znajduje się najstarsza stacja benzynowa w Polsce. Różowe, ręczne dystrybutory paliw firmy Temper Extakt z 1928 r. działały do końca lat 70. ubiegłego perełki to Gnojno, Borsuki, Serpelice, Klepaczew, Zabuże – nadbużańskie wioski usytuowane nad Bugiem. To idealne miejsca na aktywną turystykę. Znajdziemy tam pola namiotowe i biwakowe, schroniska turystyczne, pensjonaty i liczne kwatery prywatne. A oprócz tego wypożyczalnie kajaków i organizowane spływy a także szlaki - pieszy oraz z Zabuża, dostaniemy się natomiast do Mielnika - bez wątpienia jednej z najbardziej urokliwych miejscowości Podlasia. Obecnie - wsi, w średniowieczu będącej okazałym grodem książąt ruskich. Do dziś na Górze Zamkowej zachowały się fragmenty murów zamku wzniesionego w początkach XIV nocleg w okolicy
Warto zaznaczyć, że poruszaliśmy się samochodem, w przeciwnym razie myślę, że poniższe miejsca trzeba rozłożyć na 2-3 dni. Panwie Solne. Na sam początek udaliśmy się na chwilkę nad jezioro Atanasovsko, a następnie na dłuższy moment do znajdujących się nieopodal panwi solnych (podobne odwiedziłam w Pomorie). Mimo, że panwie
Od 1 stycznia 2018 roku obywatele 77 państw świata mogą odwiedzić bez wizy przygraniczne regiony Białorusi. Wiza nie jest potrzebna by przez 10 dni poruszać się w strefie, w skład której wchodzi Grodno i 162 inne miejscowości zwanej Parkiem Kanału Augustowskiego i tzw. strefie turystyczno-rekreacyjnej „Brześć” (Brześć nad Bugiem i okolice).Od 1 maja do 30 września miłośnicy turystyki wodnej mogą też przekraczać granicę płynąc Kanałem Augustowskim. Otwarte jest wówczas graniczne przejście wodne Rudawka-Lesnaja. Brak obowiązku wizowego nie oznacza, że turyści nie potrzebują specjalnych dokumentów. Chcąc wjechać lub wpłynąć w strefy bezwizowe należy skontaktować się z dowolnym biurem podróży, które udzieli informacji i załatwi formalności. O tym jak to dokładnie wygląda pisałam przy okazji artykułu o Grodnie: TUTAJ. Jeżeli po przeczytaniu dzisiejszego tekstu zechcecie Brześć odwiedzić – nic prostszego – poniżej znajdziecie propozycję wycieczki i dane kontaktowe. Co prawda u zarania dziejów dzisiejszy Brześć nad Bugiem nazywano Berestje, ale nie ma wątpliwości, że jego historia rozpoczęła się ponad 1000 lat temu! Położony wybitnie strategicznie, przechodził z rąk do rąk dziesiątki razy. Po pierwsze u zbiegu dwóch rzek: Bugu i Muchawca, po drugie na granicy wpływów wschodu i zachodu, po trzecie na skrzyżowaniu ważnych szlaków handlowych. Dość wspomnieć, że Piastowie wytrwale walczyli o Brześć i zajmowali go przynajmniej… 7 razy. Jagiellonowie włączyli Berestie do Królestwa Polskiego i uznali to miejsce za idealne do spotkań na wysokim szczeblu. Wykopaliska archeologiczne. Brześć z … XIII wieku. Ślady 28 chat i uliczek osady… fot. Anna Kraśnicka/Białystok Subiektywnie W zasadzie pisać o historii tego miasta można bez końca. Oto najistotniejsze fakty związane z Brześciem, które miały wpływa na dzieje Polski, Europy… wreszcie świata: 1409. Używając dzisiejszej terminologii była to pierwsza konferencja w Brześciu. Zjechali się tu bowiem wielcy ówczesnego świata celem zaplanowania wojny z Zakonem Krzyżackim. W strategicznej naradzie udział wzięli: król Władysław Jagiełło, książę Witold, wódz Tatarów – sułtan Złotej Ordy Salladyn oraz podkanclerzy i arcybiskup Mikołaj Trąba. Efektem ustaleń był sukces Bitwy pod Grunwaldem jaki i całej Wielkiej Wojny z Zakonem. Samo miasto wystawiło własnymi siłami chorągiew, która następnie wzięła udział w bitwie pod Grunwaldem. 1563. Mikołaj Radziwiłł Czarny wydał Biblię Brzeską. Był to drugi przekład całości Pisma Świętego na język polski ale powszechnie uważa się, że pierwszy dokonany z języków oryginalnych: hebrajskiego i greckiego. Biblia Brzeska przetłumaczona przez polskich protestantów przez lata budziła kontrowersje. Co do jednego nie ma jednak wątpliwości: wyróżnia ją zrozumiała treść i piękny, poprawny język. Historycy uważają, że przekład ten odegrał wielki wpływ na język polski oraz kulturę w Polsce i Europie. Muzeum Archeologiczne „Берестье” otwarte w 1982 roku w specjalnie zbudowanym pawilonie, który postawiono nad wykopaliskami archeologicznymi z lat 70. XX w. fot. Anna Kraśnicka/Białystok Subiektywnie Muzeum Archeologiczne „Берестье” fascynujące zabytki ruchome, których muzeum ma tysiące. fot. Anna Kraśnicka/Białystok Subiektywnie Muzeum Archeologiczne „Берестье”. Rekonstrukcja chaty z XIII wieku. fot. Anna Kraśnicka/Białystok Subiektywnie 1596. Unia Brzeska czyli połączenie, czy raczej próba połączenia cerkwi prawosławnej z kościołem katolickim na terenie Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Dokument o kontrowersyjnej treści i spornych skutkach. Dla prawosławia dziś czas unii jest tematem „z którego nie można być dumnym” dla łacińskich katolików jest/był pretekstem do wielu roszczeń majątkowych. Pozostawiając badanie dziejów zawarcia Unii Brzeskiej historykom nadmienię tylko, że trwała do 1839 ale jej skutki są właściwie odczuwalne do dziś. 1792. Bitwa pod Brześciem, który stał się ważnym ośrodkiem Konfederacji Barskiej czyli zbrojnego oporu szlachty przeciwko „kurateli” rosyjskiej. Konfederacja Barska jest przez niektórych historyków uznawana za pierwsze powstanie narodowe. Carska twierdza. fot. Anna Kraśnicka/Białystok subiektywnie Carska twierdza. fot. Anna Kraśnicka/Białystok subiektywnie Forty. fot. Anna Kraśnicka/Białystok subiektywnie 1833. Ze względu na strategiczne położenie jak i potrzebę kontroli żywiołu polskiego car Mikołaj I decyduje o rozpoczęciu budowy, dawno planowanej (od 1795 roku) Twierdzy Brzeskiej. Historyczne ślady Berestia i cała zabudowa z wcześniejszych wieków zostaje wyburzona. Pozostają nieliczne murowane budynki, które adaptuje się na potrzeby twierdzy. Miasto ponosi niepowetowane straty architektoniczne. 26 kwietnia 1842 roku, kiedy to uroczyście wciągnięto na maszt sztandar forteczny, Brześć Litewski stał się jedną z 44 ówczesnych etatowych twierdz Imperium Rosyjskiego. 1865. W jednej z fos twierdzy potajemnie pochowano ks. Stanisława Brzóskę, jednego z najdłużej walczących powstańców styczniowych. 1918. Traktat / Pokój Brzeski zawarty pomiędzy Niemcami i ich sojusznikami a Rosją Sowiecką. Na mocy traktatu Rosja wycofuje się z wojny, zrywa sojusz z Ententą oraz … godzi się z utratą krajów nadbałtyckich, Polski, zachodniej Białorusi i Finlandii. Co ciekawe przedstawiciele Królestwa Polskiego i narodu białoruskiego nie zostali dopuszczeni do obrad zaś nowo powstała Ukraińska Republika Ludowa podpisała oddzielny traktat – niekorzystny z punktu widzenia Polski. Stało się to przyczyną kryzysu dyplomatycznego… Ostatecznie Traktat Brzeski okazał się dobrym rozwiązaniem wyłącznie dla Niemiec, które mogły bez strat przerzucić na zachód swoje 44 dywizje (Jedna dywizja liczy od 5 do 15 tysięcy żołnierzy). Dworzec w Brześciu. Międzywojnie. fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Brama Chełmska. Międzywojnie. fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Budowa mostu na Bugu. Międzywojnie. fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Brześć nad Bugiem w II Rzeczpospolitej Odbity z rąk Niemców w lutym 1919, Brześć stał się stolicą województwa poleskiego. Od 1930 słowo „Brześć” tak jak „Bereza” stały się symbolem bezprecedensowej i brutalnej walki obozu Sanacji z opozycją. W Twierdzy Brzeskiej na polecenie Piłsudskiego osadzono kilkunastu działaczy i byłych posłów. Brutalne aresztowanie pod pozorem pospolitych przestępstw, bicie, szykanowanie i zakaz kontaktu z rodzinami były szeroko krytykowane w całym kraju. Proces brzeski, który odbywał się na przełomie 1931 i 1932 roku doprowadził do osadzenia 10 działaczy PPS i PSL w tym Wicentego Witosa. Most na Bugu i widok na twierdzę. Międzywojnie. fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Wraz z początkiem II wojny światowej Brześć nad Bugiem stał się strategicznym celem wojsk niemieckich. Zbombardowany już 2 września 1939 roku stawił czoła nacierającym wojskom gen. Guderiana. Siły niemieckie znacznie przewyższały polskie: w piechocie 2 razy, w czołgach 4 razy, w artylerii 6 razy. Miasto i twierdzę szturmowano kilkukrotnie. Ostatni polscy obrońcy wytrwali w jednym z fortów aż do 27 września. W czasach PRL bohaterską obronę załogi polskiej zupełnie zignorowano na rzecz obrony 1941. 22 września 1939 w Brześciu odbyła się niemiecko-radziecka defilada wojskowa, która była związana z przekazaniem Armii Czerwonej zdobytego przez Wehrmacht Brześcia. W ten sposób wypełniono postanowienia paktu Ribbentrop-Mołotow. Parada odbyła się na ulicy Unii Lubelskiej, rozpoczęła się o godzinie 16. „Trybuny zwycięstwa”, przed którymi paradowali żołnierze radzieccy i niemieccy, zostały zbudowane przez wojska radzieckie, ozdobione swastykami i czerwonymi gwiazdami. Defiladę odebrali wspólnie Heinz Guderian i Siemion Kriwoszein. Po paradzie Niemcy wycofali się na zachodni brzeg Bugu, a Sowieci przejęli kontrolę nad miastem i resztą Wschodniej Polski. Tak oto, Brześć nad Bugiem stał się miejscem gdzie dwaj okupanci oficjalnie zakończyli działania wojenne przeciw Polsce. Brześć nad Bugiem w rękach niemieckich: obrona twierdzy 1941 Niecałe dwa lata później, w czerwcu 1941 roku twierdza stawiała czoła nacierającym Niemcom. 17 tysięcy niemieckich żołnierzy planowało zdobycie Brześcia w 12 godzin. Ciężkie walki trwały od 22 do 24 czerwca, a po tej dacie do 26 czerwca broniły się tylko odosobnione punkty oporu. Ostatni żołnierz niemiecki w walce o twierdzę zginął 27 czerwca. Co ciekawe w latach 40. propagandyści ZSRR upowszechnili kult bohaterskiej i długiej, bo rzekomo trwającej miesiąc, obrony Brześcia. Jego emanacją są monumentalne rzeźby i pomniki na terenie twierdzy. Tego się nie da opisać, to trzeba zobaczyć! (Pod tekstem znajdziecie galerią i aż 25 zdjęć z twierdzy, które zrobiłam w listopadzie 2017 roku) Monumentalne rzeźby i pomniki na terenie twierdzy w Brześciu. fot. Anna Kraśnicka/Białystok subiektywnie Brama Chełmska twierdzy – najbardziej reprezentatywna z widocznymi dziurami od kul. fot. Anna Kraśnicka/Białystok subiektywnie Zniszczona Brama Terespolska. fot. Anna Kraśnicka/Białystok subiektywnie Hitler i Mussolini przed bramą terespolską twierdzy w Brześciu. fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe Brześć nad Bugiem – wycieczki z Białegostoku W dniach 9-10 czerwca 2018 roku Regionalny Odział PTTK w Białymstoku organizuje dwudniową wycieczkę do Brześcia i okolic. W programie zwiedzania znajdziecie nie tylko fascynujący Brześć, ale także inne miejsca które odegrały niebagatelną rolę w historii Polski: Skoki – Muzeum Juliana Ursyna Niemcewicza znajdujące się w barokowym pałacu Niemcewiczów z XVIII w. Czerniawczyce – kościół św. Trójcy z XVIII w. fundacji Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła „Sierotki”. Kamieniec Litewski z obronną „Białą Wieżą” z XIII w., od której wg. legendy przyjęła nazwę Puszcza Białowieska. Jeden z najstarszych zabytków na Polesiu. Wysokie Litewski – kościół św. Trójcy z 1608 r., w podziemiach którego znajdowała się rodzinna kaplica grobowa Sapiehów. Pozostałości zespołu pałacowo-parkowego Sapiehów i Potockich oraz ruiny XVII wiecznego zamku Sapiehów, kaplica św. Barbary. W samy Brześciu oprócz zwiedzania twierdzy z resztkami Białego Pałacu oraz genialnego Muzeum Archeologicznego czeka Was: spacer z miejscowym przewodnikiem słynną Aleją Latarni. w Muzeum Odzyskanych Dzieł Sztuki zobaczycie eksponaty skonfiskowane przez Brzeski Urząd Celny. Następnie szlak wiedzie przez cerkiew św. Mikołaja Cudotwórcy, kościół Podwyższenia Krzyża Świętego dobrze zachowany Fort nr 5 gdzie można z bliska obejrzeć umocnienia. Jeżeli chcielibyście zorganizować podobny wyjazd dla swojej grupy, rodziny czy przyjaciół – zaglądajcie TUTAJ. Obejrzyjcie nasze galerie i planujcie wyjazdy, Brześć i okolice po prostu trzeba zobaczyć! Galeria 1: Twierdza Brzeska Galeria 2. Wysokie Litewskie i Kamieniec Litewski Brześć nad Bugiem. Źródła i inspiracje Andrzej Kłopotowski, Białoruś. Historia za miedzą. Przewodnik, Gliwice 2012 Licencja: Photo by Marco Fieber/ on / CC BY-NC-ND Wszystkie zdjęcia bez opisu są własnością autorki bloga. W kolażu w zdjęciu wiodącym użyłam także zdjęcia z niebieskimi pociągami. Licencja: Photo by Marco Fieber/ on / CC BY-NC-ND

1. Piękne miejsca w Niemczech blisko granicy z Polską: Rugia – tradycyjne nadmorskie kurorty i słynne kredowe klify. 2. Heringsdorf – kurort nad Morzem Bałtyckim oferujący talasoterapię. 3. Park Natury Zalewu Szczecińskiego – ucieczka w naturę. 4. Park Narodowy Müritz – zaciszne miejsce dla miłośników przyrody.

W tym roku na wakacyjny urlop zamiast turkusowego Adriatyku czy nadbałtyckich plaż wybraliśmy się w nieco mniej znany ale jakże urokliwy zakątek naszego kraju zwany Podlasiem Nadbużańskim. Region ten leży w północno-wschodniej Polsce, w środku historycznego Podlasia, na styku trzech województw: podlaskiego, mazowieckiego i lubelskiego. Największą atrakcją okolicy jest najpiękniejszy odcinek rzeki Bug, zwany Podlaskim Przełomem Bugu. Rozpościera się on od Niemirowa tuż przy granicy z Białorusią poprzez Mielnik i Drohiczyn. Duże kompleksy leśne zachęcają do grzybobrania oraz pieszych i rowerowych wypraw, natomiast duże akweny wodne są doskonałym miejscem dla miłośników kąpieli, spływów kajakowych oraz wędkarstwa. Znajdziemy tu szereg miejsc wyjątkowych, takich jak : “Ziołowy Zakątek” w Korycinach, odkrywkowa kopalnia kredy w Mielniku, stadnina koni w Janowie Podlaskim, Święta Góra Grabarka będąca najważniejszym sanktuarium prawosławnym w Polsce czy klimatyczny czwartkowy targ w Siemiatyczach. Piękne tereny nadbużańskie, unikalne miejsca kultu religijnego i interesujące zabytki nadają ziemi podlaskiej swoisty urok. W tym miejscu strzeliste dachy kościołów sąsiadują z zaokrąglonymi kopułami cerkwi prawosławnych. Krajobraz kulturowy uzupełniają zabytki sennych miasteczek takich jak : Mielnik, Drohiczyn czy Siemiatycze. Dzięki malowniczemu położeniu wzdłuż rzeki Bug, dużym kompleksom leśnym, a także czystemu środowisku naturalnemu region jest doskonałym miejscem do wypoczynku. Za naszą bazę wypadową oraz noclegową wybraliśmy niewielkie Zabuże. Ta nieco senna wioseczka położona na południowym Podlasiu lecz jeszcze w granicach województwa mazowieckiego nad samym Bugiem idealnie nadaje się do sielskiego wypoczynku. Zdecydowaliśmy się na wynajęcie niewielkiego 5 os. domku w gospodarstwie agroturystycznym (Agroturystyka w Zabużu – Zabuże 42). Już od pierwszego dnia zakochaliśmy się w tym przepięknym miejscu. Cudowne otoczenie podlaskiej wsi, mnóstwo kwiatów, pól, lasów i bocianów. Domki z niewielkim tarasem są bardzo dobrze wyposażone. Jest tu czysto, schludnie, a z okien roztacza się piękny widok. Gospodarze okazali się być bardzo sympatyczni i uczynni. Pobyt umilają miejscowe zwierzaki, zaś dla aktywnych są dostępne rowery oraz tenis stołowy w wielkiej stodole. W pobliskim Klepaczewie wynająć można konia lub bryczkę a także wypożyczyć kajaki. Okolica skrywa mnóstwo ciekawych miejsc i niespodzianek do zwiedzania, o których wcześniej nikt nigdy nie słyszał. Poniżej przedstawię wam kilka lokalnych atrakcji, które obowiązkowo trzeba odwiedzić będąc w okolicy. Rozlewiska Bugu w okolicach Zabuża. Widok na “złote łany” z tarasu naszego domku Pęczek czosnku wiszący na podlaskiej chacie. Polne drogi, bezkresne łąki i wszechobecne bociany to cała kwintesencja Podlasia. Ukraina – dawny, popularny wiejski środek lokomocji z minionej epoki i to z pewnością nie tylko na Podlasiu. Chyba nie ma takiego miejsca na Podlasiu w którym człowiek by nie stanął i nie zobaczył jakiegoś bocianiego gniazda 🙂 Rozlewiska Bugu w okolicach Zabuża. Drewniana rzeźba jakich wiele możemy spotkać podczas wizyty na Podlasiu (figura znajduje się w jednym z gospodarstw w Zabużu). Agroturystyka w Zabużu (Zabuże 42) – nasza malownicza baza wypadowa na Podlasiu Nadbużańskim. Mielnik – średniowieczne grodzisko nad Bugiem Na pierwszą wycieczkę podczas pobytu wybieramy się do niewielkiego miasteczka Mielnik, które leży kilka kilometrów od Zaburza po drugiej stronie Bugu, już w województwie podlaskim. Aby się do niego dostać należy przeprawić się przez rzekę niewielkim promem (odpłatnie) który jest jednocześnie tutejszą atrakcją turystyczną. Z racji tego że prom zabiera tylko dwa samochody i w porywach kilkanaście rowerów, w sezonie letnim i w weekendy tworzą się tu całkiem spore kolejki, dla nerwowych lub niecierpliwych zostaje kilkudziesięcio kilometrowy objazd prze najbliższy most w miejscowości Kózki. Gdy już przeprawimy się przez Bug docieramy do Mielnika niegdyś dawnego grodu i portu, zlokalizowanego na skrzyżowaniu dwóch szlaków handlowych rzeki Bug , łączącej Gdańsk ze Lwowem i drogi lądowej z Wilna do Krakowa. Mielnik do dzisiaj nosi ślady dawnej świetności, dlatego niektórym miejscom warto przyjrzeć się z bliska. Najwyższym punktem w okolicy jest tutejsza Góra Zamkowa (180 m.) z grodziskiem wraz z pozostałościami późniejszego zamku. Ze szczytu rozciąga się rozległy widok na potężną dolinę Bugu. W Mielniku koniecznie odwiedzić trzeba tutejsze świątynie : murowaną cerkiew z pięcioma kopułami Narodzenia MB Przeczystej, neobarokowy kościół Przemienienia Pańskiego z lat 1912-1920 r. oraz ruiny gotyckiego kościoła .św. Trójcy wzniesionego przed 1577 r. Ciekawą atrakcją miasteczka jest także odkrywkowa kopalnia kredy, która jest jedyną tego typu kopalnią w Polsce. Kreda wydobywana w tym miejscu ma nawet 60 mln lat. Zwiedzanie kopalni jest możliwe raczej dla grup zorganizowanych po uzyskaniu zgody od kierownika kopalni i tylko z przewodnikiem. Kopalnia kredy jest wciąż czynna. Surowiec ten wydobywa się do różnorodnych celów. Niegdyś wydobycie służyło głównie celom budowlanym. Dziś, kredę mielnicką stosuje się w rolnictwie (do odkwaszania gleb) oraz do produkcji cementu, kostek brukowych, opon i innych produktów z tworzyw sztucznych. Dla celów turystycznych został stworzony specjalny punkt widokowy przy ul. Duboisa, z którego roztacza się szeroka panorama na potężne pokłady kredy. Widok na Bug w okolicach Mielnika. Przeprawa promowa Mielnik – Zabuże. Bug jest najdłuższą rzeką województwa Podlaskiego. Jej przekraczanie ułatwiają trzy przeprawy promowe : Mielnik – Zabuże, Niemirów – Gnojno (często nieczynna ze względu na niski stan wody) oraz Drohiczyn Bużyska. Przeprawy są odpłatne. U stóp Góry Zamkowej znajdują się zabytkowe ruiny Kościoła pw. Świętej Trójcy z XVI w. Widok na koryto Bugu z punktu widokowego na Górze Zamkowej. Na stokach stromo opadających w kierunku doliny Bugu, zachowane są fragmenty murów z kamieni polnych. Jest to pamiątka po stojącym tam niegdyś zamku mielnickim. Widok z Góry Zamkowej na niebieską Cerkiew Narodzenia Najświętszej Maryi Panny z roku 1823. Na najwyżej położonym punkcie w Mielniku wybudowana została drewniana, 12 metrowa wieża widokowa. Z jej najwyższego tarasu możemy oglądać widoki Podlaskiego Przełomu Bugu. Smakoszy win zachęcam do odwiedzenia tutejszej winnicy znajdującej się przy ul. Popław 3. Winnicę założył w 2010 roku Mikołaj Korol, właściciel gospodarstwa ekologicznego. Winnica Korol zwana również jako Winnica Mielnik od wschodu graniczy z Górą Uszeście wchodzącą w skład Rezerwatu Przyrody o unikalnej roślinności i mikroklimacie. Na Górze Uszeście panuje osobliwy mikroklimat, w którym powstała osobliwa fauna i flora odpowiadająca azjatyckiej przyrodzie, dzięki czemu znajdują się tu idealne (jak na polskie warunki) warunki do uprawy winogron. Na terenie winnicy od gospodarza możemy zakupić białe oraz czerwone wina w rozsądnej cenie. (40-60 zł) Po wcześniejszym uzgodnieniu z właścicielem winnicy możliwe jest zwiedzanie wraz degustacją. Właściciel winnicy sprzedający swoje trunki. Na zakończenie wycieczki po Mielniku szczególnie w okresie letnim zachęcamy do odwiedzenia niewielkiego kąpieliska (małe jeziorko z usypaną plażą), które znajduje się po prawej stronie głównej drogi dosłownie kilkaset metrów za centrum miejscowości w kierunku przeprawy promowej do Zabuża. Kajakowa przygoda Podlaskim Przełomem Bugu (Niemirów – Klepaczew) Spośród wielu atrakcji turystycznych regionu spływ kajakowy po Bugu i podziwianie piękna okolicznej przyrody właśnie z kajaku jest szczególnie wart polecenia. Ten piękny szlak wodny przebiega najciekawszym fragmentem doliny Bugu jakim jest Podlaski Przełom Bugu, rozciągający się od Niemirowa do Drohiczyna. Urocze tereny, wspaniałe krajobrazy zachęcają miłośników spokoju oryginalnej przyrody. Spływ Bugiem każdemu dostarcza wielu wrażeń, przygód i na długo zostaje w pamięci. Spływ rozpoczynamy we wsi Niemirów na prawym brzegu Bugu. W miejscowości do dziś zachował się urbanistyczny układ z XVII wieku, zabytkowy, klasycystyczny kościół z lat 1780-90, ufundowany przez Michała Czartoryskiego, cmentarzysko z okresu kultury przeworskiej, liczne kurhany i grodzisko nad Bugiem z XII wieku. Po przepłynięciu 1,5 km szlaku na lewym brzegu rzeki mijamy dość ciekawą miejscowość Gnojno. Można zatrzymać się i zwiedzić kościół z 1875 roku, ruiny cerkwi z pocz. XVIII wieku i stary cmentarz z zabytkowymi nagrobkami. Szerokie koryto Bugu w okolicach Niemirowa. Podziwiając malownicze krajobrazy na 5 kilometrze trasy na prawym brzegu mijamy wieś Sutno. Zmęczonych wiosłowaniem zachęcamy do odwiedzenia miejscowości. Jest to wieś letniskowa, założona w 1528 roku. Na terenie wsi znajduje się pomnik upamiętniający wydarzenie z okresu II wojny światowej, kiedy to Sutno zostało spacyfikowane przez Niemców – zginęło wówczas 19 mieszkańców wsi. Wart obejrzenia jest głaz narzutowy o obwodzie 6,3 m, długości 2,5 , szerokości 1,8 m i wysokości 1,5 m nad powierzchnię gruntu, oraz budynki drewniane z pocz. XX wieku. Piaszczyste klify. Widok na zakole Bugu w okolicach Gnojna. Bug nadal pozostaje dziki i nieuregulowany – długie odcinki brzegowe „nieucywilizowane” ręką ludzką, liczne starorzecza i nadrzeczne łęgi stały się ostoją ptactwa i innych zwierząt. To jedna z ostatnich dzikich rzek Europy. Od Sutna rozpoczynamy bardzo atrakcyjny fragment spływu. Widoczne z wody wysokie, piaszczysto-żwirowe, pofałdowane zbocza brzegów porośniętych drzewami, wznoszące się ponad 30m wywierają ogromne wrażenie na uczestnikach spływu. Miłośnicy przyrody mogą do woli nacieszyć się pięknymi krajobrazami. Na 8 km trasy mijamy letniskową wieś Wajków położoną na prawym brzegu rzeki i kilometr dalej po lewej stronie wieś Serpelice. Płynąc dalej możemy podziwiać niezwykłe walory krajobrazowe Bugu, podobne do nadniemeńskich okolic opisywanych w powieści E. Orzeszkowej “Nad Niemnem”. Naszą wodną przygodę na Bugu kończymy w okolicach wsi Klepaczew, gdzie czeka na nas sympatyczny organizator spływu, który prowadzi także Gospodarstwo Agroturystyczne “Słodki Zakątek” w Klepaczewie, cieszące się bardzo dobrą opinią. Jedna z wielu “dzikich” wysp na Bugu. Odpoczynek na jednej z wysp na Bugu. Koterka – błękitna cerkiew w leśnym uroczysku Ok 30 km na północny wschód od Zabuża, tuż przy granicy z Białorusią (okolice wsi Tokary) znajduje się piękna “błękitna” cerkiew w Koterce. To dość rzadko odwiedzane przez turystów leśne uroczysko oddalone jest o kilka kilometrów od najbliższej cywilizacji . Pośrodku leśnej polany stoi tu samotnie niewielka drewniana Cerkiew Ikony Matki Bożej „Wszystkich Strapionych Radość”. Wzniesiono ją w 1912 roku w miejscu, gdzie Matka Boża objawiła się małej dziewczynce. Cerkiew otoczona jest wieńcem drewnianych krzyży. To ciche odludne miejsce odżywa tylko podczas odpustów. Dość licznie przybywający tu wierni biorą udział w uroczystej mszy, a następnie udają się do bijącego obok źródełka. Wierząc w cudowną moc tej wody, piją ją i przemywają nią chore miejsce. Z roku na rok przybywa tu coraz więcej wiernych, jest więc okazja obserwować, jak rodzi się nowie miejsce kultu, które być może z czasem dorówna popularnością Grabarce. Na razie jednak można się cieszyć w tym miejscu swoistym “cofnięciem w czasie”. Cerkiew jest miejscem, które chętnie odwiedzają turyści różnych wyznań zarówno z kraju jak i zagranicy, zachwycając się architekturą cerkwi, modlitewnym spokojem miejsca, bogactwem przyrody oraz zdrowym klimatem okolicy. Msza święta odbywa się tu tylko raz w tygodniu, w niedzielę o godz. 10:00. Magia tego miejsca powoduje, że nawet krótkie w nim przebywanie skłania do refleksji i modlitwy dając spokój, ukojenie i cichą duchową radość. Zwiedzanie wnętrza cerkwi jest możliwe po uprzednim kontakcie z proboszczem parafii, plebania znajduje się w miejscowości Tokary, oddalonej 2 km od cerkwi, tel. (85) 6577331. Drohiczyn – historyczna stolica Podlasia Kolejnym ciekawym miejscem na mapie atrakcji Podlasia jest Drohiczyn. Miasto położone nad Bugiem znajduje się w południowej części województwa podlaskiego. Walory przyrodnicze i architektoniczne Drohiczyna sprawiają, że nie sposób ominąć go podczas zwiedzania tej części Podlasia. Drohiczyn to miasto koronacyjne i pierwsza stolica województwa podlaskiego. Każdy kamień nosi tu pamięć wielkiej historii. Miasto posiada również niezwykłe walory przyrodnicze. Bogata historia i kultura sprawiają, że Drohiczyn jest prawdziwą perełką na turystycznej mapie Polski. Zabytki architektury i miejsca, które koniecznie musicie odwiedzić to : Katedra i zabudowania pojezuickie z lat 1696-1709; kościół pofranciszkański – wybudowany w latach 1682-1715 r.; kościół mniszek benedyktynek; cerkiew św. Mikołaja cudotwórcy; Góra Zamkowa – dawne grodzisko; punkt widokowy na malowniczą dolinę rzeki Bug. Warto także wstąpić do Nadbużańskiego Parku Historyczno – Kulturowego (ul. Kopernika 9), gdzie znajduje się Muzeum Kajakarstwa i Wystawa Starych Motocykli. W Parku oprócz zbiorów z dziedziny etnografii, malarstwa i rzeźby można podziwiać stare kajaki i ich wyposażenie w jedynym tego typu w Polsce Muzeum Kajakarstwa. Znajdujący się obok budynek Starej Gminy mieści się zaś kolekcję starych motocykli oraz wystawę tablic rejestracyjnych z całego świata. Kościół franciszkanów w Drohiczynie pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Widok z Góry Zamkowej na zakole Bugu. Na szczycie Góry Zamkowej znajduje się obelisk, wzniesiony w 1928 roku w 10. rocznicę odzyskania niepodległości. Jedyną pozostałością po zamku pozostaje nazwa ul. Zamkowej. Widok z nad Bugu na Katedrę Przenajświętszą w Drohiczynie. Nowy nabytek miasteczka – katamaran służący do rejsów turystycznych po Bugu. Jedną z najnowszych atrakcji Drohiczyna uruchomioną w połowie lipca 2021 roku jest rejs katamaranem “Amber” po Bugu. Jak się później okazało byliśmy pierwszymi turystami na pokładzie nowego nabytku. Katamaran został zakupiony z funduszy w ramach projektu pod nazwą “Łączy nas Bug – utworzenie dwóch transgranicznych kajakowych szlaków turystycznych”. Zaplanowano, że katamaran będzie kursował na Bugu we wszystkie soboty i niedziele lipca, sierpnia i września. Rejsy będą co pół godziny od do W pozostałych dniach tygodnia rejsy będą realizowane wyłącznie dla grup zorganizowanych w liczbie od 6 do 11 osób po wcześniejszym zgłoszeniu na numer telefonu 668 356 860 w godz. – Katamaran cumuje przy marinie nad rzeką Bug (pomiędzy Górą Zamkową a plażą). Rejsy są nieodpłatne. Katamaran nie będzie wypływał w niesprzyjających warunkach atmosferycznych (opady deszczu czy silny wiatr). “Ziołowy Zakątek” w Korycinach “Ziołowy Zakątek” to z pewnością jedna z największych atrakcji Podlasia, którą koniecznie musicie odwiedzić. To ogromne gospodarstwo agroturystyczne znane jest w regionie z kultywowania obrzędów i tradycji zielarskich. Na powierzchni prawie 20 ha utworzono tu Starą Zielarnię, Ośrodek Edukacji Przyrodniczej oraz Podlaski Ogród Ziołowy, w którym możemy zobaczyć około 1500 gatunków i odmian roślin użytkowych. Można znaleźć tu charakterystyczne dla regionu zabudowania gospodarcze, rękodzieło, a przede wszystkim wszechobecne zioła. W tutejszym ogrodzie goście zapoznają się z historią ziołolecznictwa i tradycyjnego zbioru roślin występujących w naturze. Mieszkańcy Podlasia od pokoleń zbierają rośliny lecznicze, korzystając z ich dobrodziejstw. Wejście do Ogrodu Botanicznego (kasa biletowa). Wiatrak koźlak. Ziołowy Zakątek to także bardzo dobra baza noclegowa, która oferuje pobyt np. w tradycyjnej leśniczówce czy chacie nad rozlewiskiem. Na szczególne zainteresowanie zasługują pokoje gościnne w zabytkowych wiejskich domach z połowy XIX wieku, przeniesionych z różnych miejscowości województwa podlaskiego. Na terenie gospodarstwa znajduje się także sklep “w starym stylu”, gdzie możemy zakupić ciekawe zioła, herbaty czy naturalne kosmetyki. A gdy zgłodniejemy możemy skorzystać z szerokiej oferty dań regionalnych w tutejszej karczmie. Tutejsze potrawy przygotowywane są właśnie w oparciu o składniki z tego miejsca oraz całą masę aromatycznych ziół i ekologicznych przypraw. Na terenie Ziołowego Zakątka mieści się też wyjątkowy zabytek – XVII-wieczny, drewniany kościół pod wezwaniem Matki Boskiej Jagodnej, który zrekonstruowany został wraz z ziołowym ogrodem biblijnym. W tutejszym ogrodzie zaskakuje ilość wąskich leśnych ścieżek, wokół których prawie na naszych oczach rozkwitają piękne, rzadkie rośliny, a sam ogród urzeka wielobarwnością roślin i ich magicznym aromatem. Wśród drzew można się natknąć między innymi na drewniany domek szeptuchy, krąg z roślinami aromatycznymi czy zakątek czosnkowej aromaterapii, gdzie można w naturalny sposób oczyścić swoje płuca i układ oddechowy. W lesie znajduje się również klimatyczna leśniczówka, gdzie spróbować można specjałów zrobionych z ziół i surowców zebranych w okolicznych lasach, jak również zasmakować wybornej dziczyzny. Tutejszy zwierzyniec cieszy się największą popularnością wśród najmłodszych odwiedzających. Ciekawą atrakcją dla najmłodszych jest niewielki zwierzyniec, gdzie znajdziemy wiele zwierząt, które niegdyś hodowało się lub nadal hoduje w wiejskich gospodarstwach np. krowy, świnie, kozy, owce czy kury. Prawie wszystkie zwierzęta są w swoich zagrodach lecz mamy możliwość dotknąć ich i pogłaskania, inne zaś jak np. ciekawskie kozy przechadzają się pomiędzy turystami wymuszając jedzenie 🙂 . Nieodłącznym elementem prowadzonej tu działalności zielarskiej i botanicznej jest bezpośrednio sąsiadująca z “Ziołowym Zakątkiem” firma Dary Natury, która powstała prawie 30 lat temu z miłości do ziół i szacunku do podlaskiej tradycji. Ceny biletów do ogrodu ziołowego (sezon letni: maj- wrzesień)- wstęp bez przewodnika Indywidualne: Ulgowy (dzieci, młodzież, studenci, emeryci) – 6 zł Normalny – 10 zł Bilet rodzinny (2+3) – 25 zł Grupa: (6-10 osób) – 50 zł Zwiedzanie Podlaskiego Ogrodu Ziołowego dla gości korzystających z noclegu jest bezpłatne. Grabarka – Jasna Góra polskiego prawosławia Podróżując po południowym Podlasiu nie mogliśmy pominąć najważniejszego sanktuarium prawosławnego w naszym kraju jakim jest Święta Góra Grabarka (położona ok 15 km na wschód od Siemiatycz). Historia tego miejsca zaczęła się w roku 1710, kiedy to kilka tysięcy ludzi, którzy schronili się tu i modlili do cudownej ikony Spasa Izbawnika, ocalało z pustoszącej okolicę zarazy. Jeszcze w tym samym roku wierni wybudowali tu drewnianą kapliczkę, z czasem stanęła cerkiew. Po pożarze w 1990 roku ocalały jedynie dwie nadpalone ikony: Zbawiciela i św. Mikołaja oraz fragmenty ewangelii. Cerkiew odbudowano. Na górze działa też jedyny w Polsce żeński monastyr św. Marty i Marii. Dziś wielu przynosi tu krzyże wotywne, których to zgromadzonych jest już ponad 10 000 ! U stóp góry bije uzdrawiające źródełko. Wierni piją oraz obmywają się tutejszą wodą, aby oczyścić się z chorób. Główna cerkiew monasterska, odbudowana po podpaleniu w 1990. Studnia cudownego źródełka u podnóża góry. Święta Góra Grabarka nazywana jest niekiedy “Górą Krzyży”. Tysiące ustawionych krzyży wokół cerkwi Przemienienia Pańskiego to krzyże przynoszone z modlitwą o pomoc w różnych trudnych sytuacjach życiowych. Krzyże na świętej górze. Pątnicy najliczniej do Grabarki przybywają 18 i 19 sierpnia w Święto Przemienienia Pańskiego. Wtedy to pierwsze kroki kierują właśnie do cudownego źródełka i płóciennymi chustkami obmywają chore miejsca w nadziei na ich uzdrowienie. Pielgrzymi mokre chustki pozostawiają na brzegu strumyka, a następnie udają się często na kolanach na wzgórze gdzie stoi cerkiew pw. Przemienienia Pańskiego. Grabarka to miejsce religijne, podczas zwiedzania obowiązuje odpowiedni strój (długie spodnie i spódnice, przykryte ramiona), należy zachować ciszę i spokój. Zwiedzenie cerkwi jest możliwe w dni powszednie w godzinach 10-17, w soboty 11-17, w niedzielę i święta 13-17. We wnętrzu cerkwi nie wolno robić zdjęć. Zwiedzanie jest bezpłatne, ale warto zapalić świeczkę i w ten sposób wesprzeć sanktuarium. Stadnina Koni Arabskich w Wygodzi koło Janowa Podlaskiego Gdy zjedziemy na najbardziej południowe zakątki Podlasia dotrzemy w okolice Janowa Podlaskiego, który to już administracyjnie położony jest w województwie lubelskim. To właśnie tutaj na nadbużańskich łąkach w niewielkiej Wygodzie (położonej 2 km na wschód od centrum Janowa Podlaskiego) znajduje się najstarsza i największa stadnina koni czystej krwi w Polsce. Wyjątkową rzeźbę przedstawiającą pędzące po wodzie konie możemy podziwiać na urokliwym, janowskim rynku. Stajnia Zegarowa wybudowana w roku 1848 powstała jako jedna z pierwszych na terenie stadniny. Dzieje stadniny sięgają aż wojen napoleońskich, w wyniku których liczba koni na ziemiach polskich gwałtownie spadała. Aby odzyskać pozycję końskiej potęgi utworzono w 1817 roku janowską stadninę. Na lokalizację wybrano duży folwark Wygoda pod Janowem wraz ze stadniną poaustriacką. Konie w czasie zaborów były niesłychanie ważne dla armii oraz gospodarki. Dlatego też wielki miłośnik koni, rosyjski namiestnik na ziemiach Polski Iwan Paskiewicz zadbał o rozwój i późniejszy prestiż stadniny oraz tutejszych koni. W 1841 roku według planów architekta Henryka Marconiego zaczęto budowę pierwszych murowanych stajni. W latach XIX wieku tutejsza stadnina stała się ważnym ośrodkiem hipologicznym na ziemiach Polskich. Znajdowały się tu konie rządowe, szkoła weterynaryjna oraz szkoła hippiki oraz ujeżdżalnia. Na początku XX wieku stadnina dochowała się charakterystycznego konia janowskiego, jak określano go w tamtych czasach : “o prawidłowej mocnej budowie oraz jędrnej i odpornej konstytucji”. Od 1924 roku janowska stadnina zaczęła się specjalizować w hodowli rumaków czystej krwi arabskiej. Okres rozkwitu przerwał czas II wojny światowej. W lipcu 1944 roku stado liczące 300 sztuk koni czystej krwi arabskiej zostały ewakuowane do Niemiec, gdzie poniosło straty podczas bombardowania Drezna. Konie udało się odzyskać i 1946 roku powróciły do kraju drogą morską. Ponowny rozkwit stadniny nastąpił pod koniec lat 50. XX w., kiedy dyrektorem został Andrzej Krzyształowicz. To właśnie on doprowadził do zorganizowania w 1969 roku pierwszej aukcji koni arabskich. Od tamtej pory udało się sprzedać za granicę ponad 1000 arabów. Największym sukcesem finansowym było sprzedanie janowskiego ogiera El Paso za 1 mln USD. Stadnina słynie głównie z hodowli koni czystej krwi arabskiej. Mniej znane w świecie, ale równie znakomite są hodowane tu konie angloarabskie. Stadnina powstała wśród bujnych nadbużańskich łąk, które są prawdziwym „końskim rajem”. Stadnina Koni Janów Podlaski jest dostępna do zwiedzania w formie wycieczki grupowej z przewodnikiem (zwiedzanie obiektów stadniny z zewnątrz i od wewnątrz w cenie 30 zł od osoby) lub indywidualnie (zwiedzanie stadniny bez możliwości wejścia do stajni i innych obiektów w cenie 10 zł od osoby). Obiekt oferuje także przejażdżki konne na lonży, indywidualne oraz przejażdżki bryczką. Siemiatycze – serce Nadbużańskiego Podlasia Siemiatycze to największe miasto południowego Podlasia, stolica powiatu i zarazem idealna baza wypadowa dla zwiedzających Podlasie Nadbużańskie z bogatą historią i wieloma zabytkami. Historia rozwoju miasta wiąże się głównie z takimi postaciami jak: król Zygmunt August, Michał Sapieha oraz księżna Anna z Sapiehów Jabłonowska. Największym atutem lokalizacyjnym miasta jest bliskość rzeki Bug. Obecnie największe atrakcje turystyczne w Siemiatyczach to: zespół barokowy (kościół Wniebowzięcia NMP z XVII w. i były klasztor Misjonarzy z XVIII w), cerkiew Apostołów Piotra I Pawła z XIX w., synagoga żydowska z XVIII w. oraz szkoła talmudyczna – obecnie Muzeum Regionalne; kaplica cmentarna z XIX w.; kaplica ewangelicka z XVIII/XIX w; trzy rzeźby sfinksów z XIX w, cmentarz żydowski z oryginalną bramą. Po za wspaniałymi zabytkami będąc tu w sezonie letnim warto skorzystać z tutejszej miejskiej plaży. Strzeżone kąpielisko przy Zalewie II (ul. Sportowa) to kompleks rekreacyjny, który tworzą : plaża miejska, deptak, molo, siłownia “pod chmurką oraz boisko do siatkówki plażowej. Zalew w Siemiatyczach. W Siemiatyczach na koniec pozostała jeszcze jedna bardzo ciekawa atrakcja w postaci tradycyjnego targu, którą w szczególności ucieszyła żeńską część naszej ekipy. Niezależnie od galerii handlowych i zakupów przez Internet, w Siemiatyczach raz w tygodniu (w czwartek) odbywa się duży targ, który ma swoich zwolenników w mieście i okolicy. Rejestracje zaparkowanych przy ulicy Kościuszki samochodów pokazują, że miejsce to przyciąga też kupujących i sprzedających „zza Buga” jak to się zwykle w Siemiatyczach mówi. Na rynku można kupić prawie wszystko, można się targować i dyskutować. Na nabywców czekają towary zza wschodniej i zachodniej granicy. Najbardziej rozchwytywane są oczywiście swojskie produkty i wyroby własnej produkcji. Mamy tu wiejskie jaja, miody z tutejszych pasiek, pyszną jagodę kamczacką czy dziergane na szydełku kapcie. Przy okazji można spotkać znajomych, których może dawno się nie widziało lub z nieznajomymi podyskutować o pogodzie. Słynny na cały region targ w Siemiatyczach. Uroczysko Zaborek – “powrót do przeszłości” Zaledwie dwa kilometry na południe od centrum Janowa Podlaskiego znajduje się klimatyczne miejsce o nazwie – Uroczysko Zaborek. To wyjątkowy obiekt turystyczny w którym zakosztujecie wyśmienitej lokalnej kuchni, przenocujecie w starej podlaskiej chacie sprzed wieku i spędzicie czas wolny przenosząc się do czasów naszych pradziadków. Ten niezwykły pensjonat obejmuje kompleks starej drewnianej zabudowy, w otoczeniu lasów i pól Podlaskiego Przełomu Bugu. Oprócz noclegów w dawnej plebanii, wiatraku koźlaku czy szlacheckim dworku pensjonat oferuje przejażdżki konne, spływy tratwami i wiele innych atrakcji. W zamian za cudowny klimat i wyjątkowość tego miejsca musimy przygotować się na konkretny wydatek. Za 8-dniowy pakiet wakacyjny z wyżywieniem dla jednej osoby (wraz ze wszelkimi udogodnieniami na terenie obiektu) w pokoju dwuosobowym musimy przygotować się na koszt rzędu 2000 zł.

Widok ze skarpy szczególnie podczas wschodu słońca jest niesamowity! Można obserwować jak wstaje nowy dzień… i chłonąć to, co daje przyroda w tym miejscu. 4. Kamieńczyk. Wieś w której rzeka Liwiec łączy się z rzeką Bug. Mam do niej kilkanaście kilometrów więc często fotografuję w tym miejscu.
– Wpis przeznaczony tylko dla osób pełnoletnich – Wpis powstał przy współpracy z marką „Saska”, która jest organizatorem akcji Szlachetna Sztuka Niespiesznego Podróżowania. Saska jest partnerem naszej podróży śladami najpiękniejszych szlacheckich dworków w Polsce południowej i wschodniej, bo sama jako marka odwołuje się do tradycyjnych receptur i dworskich tradycji niespiesznego ucztowania i propaguje turystykę, związaną z Polską szlachecką i życiem dworskim. Gdybym był kobietą, zakochaną w prozie Dąbrowskiej, wiele razy oglądał „Noce i Dnie” oraz brytyjski serial „Downton Abbey” (choć ten akurat i ja bardzo lubiłem) a jednocześnie zaczytywał się historiami o najznamienitszych rodach szlacheckich Polski, a na dodatek mieszkał w Warszawie, Łodzi, Białymstoku czy Lublinie – od razu dzięki nam miałbym idealny pomysł na romantyczny, niezapomniany weekend lub trzydniową wycieczkę do krainy Polski sprzed 100 lat. Gdybym był mężczyzną zakochanym w pocztówkowych krajobrazach, dawnych tradycjach i zwyczajach, lubił zbierać grzyby lub zapuścić wędkę. a przy okazji spróbować spływu kajakowego – również mógłbym skorzystać z naszego pomysłu. Jeśli jesteście parą, która pasuje do tych opisów – nie będzie dla Was wyboru. Po przeczytaniu tego przewodnika, mamy nadzieję zerkniecie z podnieceniem w kalendarz, by od razu zaplanować dwa lub trzy dni (z piątkiem) nad wyprawę wzdłuż południowego brzegu Bugu. Nie będziecie żałowali. Zanim ruszymy wspólnie do nadbużańskiej krainy, podzielimy się jeszcze kilkoma ciekawostkami sprzed lat. Sporty i rozrywki dawnych lat Franciszek Kostrzewski – „Grzybobranie” 1860 W poprzednich odcinkach tłumaczyliśmy Wam jak wyglądały dawne dwory, skąd się wziął ich wygląd oraz jak wyglądało życie dworskie, wraz ze zmieniającymi się porami roku. Michał wspomniał o ziemiaństwie i ziemiańskim stylu życia. Co tym razem? Ponieważ na nasz urlop, który postanowiliśmy spędzić na nieznanym nam dotychczas Wschodzie Polski, zabraliśmy mojego tatę, zapalonego grzybiarza, wręcz mistrza w tym „sporcie”, wpadłem na pomysł, byśmy przyjrzeli się dawnym dworskim „rozrywkom”, choć umówmy się, nie było ich sporo. Życie dworskie nie było życiem bardzo ruchliwym. Niespieszność polegała na pewnej rytmice tygodni i miesięcy, ale w dość sporym rozciągnięciu. Tylko od czasu do czasu życie przyspieszało, by obracać się wokół ważnych dla całego roku wydarzeń – żniw, zbiorów sadowniczych, polowaniach, wspólnych grzybobraniach, weselach, urodzinach czy dworskich przedstawieniach pod gołym niebem. Ania wspominała również, że dwór starał się być centrum życia kulturalnego wsi. Ale weźmy pod uwagę, że folwarki dworskie i zabudowania dworskie nigdy nie znajdowały się w sercu tej wsi. Zazwyczaj były to jej boki lub ewentualnie dalekie krańce. Przypałacowe ogrody i przydworskie parki często płynnie przechodziły lub sąsiadowały z lasami. Dzięki czemu z lasem związane były dwie bardzo popularne aktywności ziemian i szlachty dworskiej – polowania i grzybobranie. Grzybobranie rozpoczynało się w ostatnich dwóch dniach czerwca po święcie Św. Piotra i Pawła. Wcześniejsze rozpoczęcie groziło nieurodzajem leśnego runa – taki był przesąd. Idąc dalej w przesądach, uważano, że najlepiej zbierać grzyby po burzy z piorunami i w czwartki. Kłosiewicz w „Przyrodzie w polskiej tradycji” wspomina nawet, że co ciekawe, pierwsze trzy grzyby trzeba było pozostawić w lesie na ofiarę dla duchów lasu (!!!) czasem wkładano je do dziupli drzewa i odmawiano: „Ojcze nasz”. Przez cały lipiec i sierpień organizowano więc zbiorowe grzybobrania. Z wiklinowymi koszami w lasy wyruszała większość domowników. Ważny był ubiór. No tak, moda leśna to moda leśna. Wkładano płócienne opończe, którymi osłaniali z wierzchu kontusze, na głowach noszone były słomiane kapelusze. Najchętniej zbierano koźlarze, borowiki i rydze. Smardze były traktowane jako… afrodyzjaki. Na spacerze tym według dawnej tradycji obowiązywała konkretna hierarchia: z przodu szły dzieci z opiekunkami, potem starszyzna. Za starszyzną panny, o pół kroku dalej młodzież męska. Często dzień zbierania grzybów kończył się piknikiem na leśnej polanie lub już po powrocie w przydworskim parku. W koszyku wiklinowym oprócz smakołyków oczywiście czekały również słodycze, konfitury oraz wódki i likiery. Działo się. Pod koniec lata i z początkiem jesieni uwaga dworu kierowała się już bardziej na sezon polowań i pozostałe elementy runa leśnego jak jagody czy jeżyny oraz dworskie sady (zbiory śliw, jabłek, dzikiej róży, czarnego bzu) a pani dworu oporządzała grzyby na następny sezon (marynowane, suszone). Warto zwrócić jednak uwagę, że wcześniej zbieraniem grzybów zajmowali się głównie budnicy i wiejska biedota. Na dwory i pałace ta moda dotarła dopiero na początku XIX wieku, gdy pojawiły się pierwsze badania i opisy grzybów jadalnych i trujących. No tak, ekstrakty z trujących grzybów były „bohaterami” niejednego dworskiego skandalu czy intrygi 😉 Z wiadomych powodów. Pierwsze zdjęcie: Polonez pod gołym niebem – Korneli Szlegel, drugie zdjęcie: uczta u Radziwiłłów – Aleksander Orłowski Polowania to od zawsze ulubiona rozrywka Polaków, a zwłaszcza arystokracji, szlachty i ziemiaństwa. Choć szlachty najmniej, bo ta miała dużo więcej rozrywek. Często używano słowa „łowy” i było ono chyba bardziej sensowne, bo cała instytucja to nie tylko polowanie, które było tylko jednym z jego elementów. Sezon na łowy zaczynał się wraz z nastaniem chłodniejszych nocy i wieczorów, czyli po żniwach. W ostatnie tygodnie sierpnia, najpóźniej na początku września. To nie było wydarzenie codzienne, choć niektórzy panowie ziemscy, zwłaszcza Ci, których włości obejmowały tereny leśne, starali się urządzać polowania nawet co kilka dni. Niemniej jednak łowy dworskie były wydarzeniem odświętnym i planowanym długi czas. Rozsyłało się zaproszenia do zaprzyjaźnionych ziemian i szlachty, organizowano konie, psy, specjalne stroje na tę okazję. Rolę przewodnią wiedli mężczyźni, co nie znaczy, że kobiety nie brały udziału w imprezie. Zwłaszcza pod koniec, gdy należało trzymać pieczę nad ucztami i balami, wieńczącymi wydarzenie. „Z talerzami, z szklankami chodząc po pokojach, Jedli, pili lub wsparci na okien uszakach. Rozprawiali o flintach, chartach i szarakach…” O specyfice „łownych” dni pisał Józef Porzecki: Z urokiem polowań przynajmniej dla mężczyzn oddanych myślistwu – nie mogła konkurować najatrakcyjniejsza niewiasta, najwspanialsza uczta; zapominano przy nich o całym świecie, do którego powracano dopiero po polowaniu, nasyciwszy się aurą łowów, zaspokoiwszy swe instynkty, czy upodobania. Polowania dostarczały też nie tylko rozrywki, lecz nieporównywalnych przeżyć, stanowiły dla ówczesnych element świadczący o urodzie życia. Chodziło nie tylko o upolowanego zwierza, ale przede wszystkim o przeżycie emocji, o zabłyśnięcie przed innymi. Polowania odbywały się na różne sposoby: z psami, z obławą, z sieciami, z sokołami. Jako najszlachetniejsze uchodziło sokolnictwo, ptakami łowczymi były: orły, krogulce, jastrzębie, sokoły, rarogi, sowy. W pałacach, dworach, dworkach szlacheckich urządzano myśliwskie salony lub pokoje, w których gromadzono trofea myśliwskie, obrazy o tematyce łowieckiej, jak też inne przedmioty związane z polowaniem. Sezon na polowania wieńczyły łowy z okolicach święta Św. Huberta w listopadzie, jednak tak naprawdę polowano również zimą i wczesną wiosną. Później następował już inny okres, znów skierowany na pola, zagony, ogrody. Rytm roku ogłaszał, że zaczyna się nowy sezon. Obrazy Wojciecha Kossaka: Pałac w Krzeszowicach oraz „Panie Tarnowskie na Plantach” Miłość do koni. Inną zabawą panów była hodowla koni. Mocne i dorodne konie stanowiły przedmiot umiłowania, były też powodem do dumy. Czasem przejażdżki odbywały się luzem po pańskich polach (kłusy), czasem w oporządzeniu, jako bryczki (np. po gości na najbliższy dworzec kolejowy). Rejony, które będziemy opisywać dziś idealnie pasują zarówno do jednej jak i drugiej profesji. Jak i miłości do koni. Lasy na prawo od Wisły były gęste i bogate w dary jeszcze w XVIII i XIX wieku. Większość majątków ziemskich nastawionych była co prawda na płody rolne i drzewa owocowe, ale do najbliższego dużego boru czy puszczy (Mielnicka, Sobiborska, Biała, Zielona czy Białowieska) było bardzo blisko, by nie zjednać się z klimatem życia okołoleśnego. W takim razie ruszajcie z nami… Przy okazji tego odcinka proponujemy Wam konkurs z nagrodami – upominkami. Szczegóły konkursu i zasady na końcu wpisu. Zapraszamy do zgłaszania szlachetnych miejsc. – Drohiczyn – Na start naszej wycieczki typujemy Drohiczyn, choć brak w nim typowego dworu albo pałacu. Stolica krainy nadbużańskiej kiedyś była jednym z najważniejszych polskich miast i historyczną stolicą Podlasia! Siedziba biskupstwa, wcześniej starostwa, miejsce komory celnej dla towarów spławianych ze wschodu na zachód. Generalnie bardzo ważny ośrodek, choć dziś to nieco senne, romantycznie położone na nadbużańskiej skarpie miasteczko, które z pewnością pasowałoby do naszej listy 20 najpiękniejszych miasteczek Polski. Urok Drohiczyna podkreśla drewniana parterowa zabudowa – mnóstwo domków z gankami, pamiętającymi zapewne koniec XIX wieku. Oraz położenie nad Bugiem. Bug robi to dobitnie, zakręcając wielkim łukiem pod miastem, co można dostrzec z Góry Zamkowej – miejsca, po dawnym grodzisku, potem zamku – świetnego punktu widokowego na okolicę. W tym położone w oddali (prawy górny róg) dobra Korczewskie. Drohiczyn kiedyś połączony był z położonym po drugiej stronie przysiółkiem Ruska Strona, choć paradoksalnie tam było już Królestwo Polskie. – Mołomotki-Dwór i Karskie – Drohiczyn leży na Wysoczyźnie o tej samej nazwie. Ziemie wybitnie rolnicze i lekko pagórkowate, stąd właśnie urok nadbużańskich skarp, opadających do tej potężnej rzeki. Jesteśmy jeszcze po stronie północnej, przekraczamy jednak most na Bugu (jeden z dwóch w tym rejonie!), i kierujemy się do miejscowości Mołomotki-Dwór. Dworów i pałaców w tej okolicy jest mnóstwo. Nic dziwnego, skoro szlachta i późniejsze ziemiaństwo czuli się tu jak ryby w wodzie. Dobry klimat, nawet urodzajne ziemie, ogromne pastwiska dla stad bydła i koni, wielkie zakorzenienie w polskiej tradycji. To właściwie pogranicze Wschodniego Mazowsza z Podlasiem. Wystarczy zerknąć na google maps, by w każdym gęstym zadrzewieniu w co drugiej wsi zlokalizować zapomniany lub wciąż istniejący zespół dworsko-parkowy. Jak sama nazwa wskazuje taki znajduje się też w tej miejscowości, co oznacza, że ośrodek wokół dworu (folwarki, sady, oficyny, stajnie) był tak rozbudowany i ważny dla okolicznej miejscowości, że otrzymał nawet własną nazwę administracyjną. Choć umówmy się – większość dworów wciąż popada w ruinę lub jest zarośniętych zdziczałym parkiem, coraz więcej tego typu obiektów odzyskuje blask dzięki prywatnym lub instytucjonalnym funduszom. Będzie i o takich i o takich. Ten dwór uratował prywatny właściciel. To więc nic nowego na południowym Podlasiu, że w nazwie miejscowości mamy słowo „dwór”. To od razu wskazuje, że możemy być pewni, co znajdziemy w środku okolicznego starodrzewia. Otoczony czarnym bzem, jabłoniami i starymi lipami klasycystyczny dwór pochodzi z początku XIX wieku. Należał do rodziny Kobylińskich, później Korycińskich. Niedawno zespół dworki uzyskał nowe życie, jest tuż po remoncie. Nie łatwo tu trafić, choć znajduje się dosłownie 100 metrów na lewo od drogi krajowej 62 Sokołów – Drohiczyn. Kilometr na południe od Mołomotek-Dworu w sosnowej gęstwinie sosnowo – lipowej schowany jest piękny drewniany dwór w Karskich, dawniej pełnił funkcje karczmy, nieco w stylu zakopiańskim. We dworze Seweryna Głogowskiego często biesiadowała elita Warszawy, z Mieczysławem Foggiem na czele. Wyprawa do Karskich wiązała się z organizacją transportu dla znamienitych gości, bryczki, dorożki czy też automobile podjeżdżały po nich na dworzec kolejowy w Sokołowie Podlaskim. A o biesiadach i szalonych hulankach we dworze, w których bywali również właściciele wielu okolicznych dworów i pałaców – mówiło się jeszcze wiele dni i tygodni. – Korczew – Brniemy w nadbużańską krainę, czyli teren mocno związany z tą rzeką, choć oddalony nieco od głównego biegu. Łagodne pola uprawne ustępują łąkom, lasom i piaszczystym wydmom. Bug płynął kiedyś innymi korytami, jednak zawłaszczył sobie sporo terenu wzdłuż doliny i okresowo go zalewa. Część doliny sięga aż do gminnej miejscowości Korczew, która słynie z „dworkowatego” pałacu i ogromnego przypałacowego parku krajobrazowego, centralnego punktu miejscowości. Tego miejsca nie można przeoczyć. Pałac jest spory, dumny i dostojny. Choć wybudowany został jako dwór na początku XVIII wieku, później systematycznie przebudowywany i rozbudowywany do rozmiarów pałacu przez właścicieli – Kuczyńskich. Ci to uwielbiali zabawy i dworskie biesiadne życie. Według niektórych źródeł imprezy na korczyńskim dworze i pałacu czasem odbywały się codziennie. Korczew szumiał prawie codziennie odgłosem uczt wesołych. „Kiedy liczba gości nie zdawała się dostateczną gospodarzowi lub gdy kilku tylko przetrzymało innych w zapasach kuflowych, z korczewskiej góry, nad wszystkimi okolicznymi drogami panującej, wypatrywano przejeżdżające kolaski i bryczki, a na mijających dwór korczewski zastawiano siecie i zwracano ich przed ganek. Gościnność ta czasami wiele kosztowała tego, co jej doświadczał…”. Obecnie po wojennej dewastacji Pałac jest odrestaurowany przez potomków przedwojennych właścicieli – rodzinę Ostrowskich i Harris. Właścicielka pałacu, żona dawnego angielskiego dyplomaty wiedzie specyficzny, czarujący tryb życia z dwoma rudymi seterami. Na ogromnym terenie wokół pałacu znajduje się sporo innych, ciekawych budynków jak oficyna, kuźnia, letni pałacyk i gigantyczny park krajobrazowy z drzewami, mającymi nawet 250 lat. Z okien sali balowej widać jaki jest spory, podobnie jak ogromne połacie nadbużańskich pól. Legenda mówi, że tunelem pałac jest połączony pod Bugiem z górą zamkową w Drohiczynie. Prawdą natomiast jest (i można to sprawdzić), że tunelem połączony jest pałac z kuchnią w oficynie. Chodziło o to by nie zdradzać panom pałacu, nawet zapachami, co było przygotowywane na posiłki (sic!). W środku pałac również zachwyca, a to wszystko efekt wieloletniej pracy konserwatorskiej. Chyba najbardziej spodobał nam się główny, dwupiętrowy hall, zdobiony drewnem. Po lewej stronie wisi szabla, którą wywijał filmowy Kmicic w „Potopie” Hoffmana. Podarowana właścicielce pałacu przez samego Daniela Olbrychskiego. W Pałacu znajduje się też restauracja serwująca wykwintne dania, organizowane są spotkania biznesowe, imprezy, zwiedzanie odbywa się po zakupie biletu za 6 zł. Niesamowite jest to, że właściciele udostępnili również noclegi i to w naprawdę fajnych, jak na taki obiekt cenach – 120 i 150 zł. Strona www obiektu – Dąbrowa – Nieopodal Korczewa, dosłownie 15 minut na południe znajduje się wieś Dąbrowa. Tu w małym parku nad rozległym stawem znajdują się dwa odnowione dworki, z których jeden stanowi oddział Muzeum Regionalnego w Siedlcach a w środku eksponaty, zdjęcia i dokumenty przybliżą nam historię i ciekawostki związane z polskim ziemiaństwem. Zwiedzanie odbywa się z przewodniczką. Dwór i oficyna w Dąbrowie zostały zbudowane około 1850 r. dla rodziny Dobrzyńskich. Kolejnymi ich właścicielami byli Bujalscy i Michał Fayett, a do 1945 r. – Ignacy Fonberg. Na końcu – jak to często bywa, funkcjonowała tutaj po prostu szkoła. Teraz muzeum stara się być też centrum konferencyjnym z zapleczem noclegowym (pokoje na poddaszu), planuje też urządzać imprezy kulturalne i plenery malarskie. – Sucha Wielka i Mościbrody – Jeśli zdecydujemy się na nieco bardziej rozbudowaną wycieczkę (np. mamy dwa i pół czy trzy dni a nie dwa) skierujmy się w stronę Siedlec, tylko po to, by zobaczyć dwa ciekawe obiekty, które znajdują się w bliskim sąsiedztwie tego miasta. Na zachód od miasta znajduje się Muzeum Architektury Drewnianej Regionu Siedleckiego w Nowej Suchej, imponujące dzieło prywatnych właścicieli, ale nas powinno zainteresować ze względu na to, że skupia się głównie na architekturze dworskiej a w odrestaurowanym modrzewiowym dworze pieczołowicie odtworzono dworskie wnętrza, wraz z przedmiotami z różnych epok. Natomiast na południowych przedmieściach Siedlec leżą Mościbrody. Niedaleko przy drodze krajowej na wysokości miejscowości leży kompleks dworski, reklamujący się powiedzeniem: „Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza, że gościna i wszystkich w gościnę zaprasza”. We dworze można bardzo dobrze zjeść (staropolska kuchnia) a także nocować. Okolica to park przypałacowy i stawy rybne oraz mała stadnina. Ceny – również przystępne. Za pokój ze śniadaniem zapłacimy od 150 zł. Strona www obiektu Do Warszawy jest stąd zaledwie 2 godziny jazdy. Wróćmy jednak bliżej doliny Bugu, znów około 50 km na północny-wschód od Siedlec. – Nadbużańskie zapomniane wsie i majątki – Nie wszystko jednak to kolorowy i idylliczny świat, który po latach zawieruchy został pieczołowicie odtworzony i znów świeci blaskiem międzywojennego ziemiaństwa czy XIX-wiecznej szlachty jak Mościbrody czy Korczew. To nie tak. Proces odzyskiwania majątków to czasem droga przez mękę. Wielokrotnie szansy odzyskania dworu nie dożywa nawet drugie pokolenie powojennych właścicieli. Majątki ziemskie po reformie rolnej najczęściej przypadały Państwowym Gospodarstwom Rolnym, ewentualnie były adaptowane na szkoły, ośrodki wychowawcze, domy dziecka. Tak naprawdę ratunkiem dla tych dworów najczęściej były prywatne pieniądze ludzi o pokaźnych portfelach, pod koniec lat 90-tych i kilkanaście lat temu przejmujących takie obiekty z pasji. Nie zawsze prawowici właściciele mieli fundusze, by taki obiekt wyremontować. Są to koszty idące w milion, dwa czasem trzy miliony złotych. Murowano – drewniany dwór w Mężeninie schowanej nieco na południowych brzegach Bugu wsi, to jeden z takich przykładów, choć jego historia intryguje. To dawna własność rodu Jundziłów a w okresie międzywojennym Towarzystwa Teozoficznego, czyli mówiąc wprost – polskich Wolnomularzy. O rozmiarach dawnych folwarków, które bywały specyficznymi „mikroświatami” świadczy opis autorstwa Macieja Kobylińskiego: folwark w Mężeninie miał 300 ha gruntów ornych i ogrodów, 86 ha łąk, 52 ha pastwisk oraz 362 ha lasów. W folwarku było 5 budynków murowanych i 13 drewnianych. To jednak generalnie nie był widok idylliczny. Ale wzbudził na pewno zadumę. Myślę, że sporo osób, jakby miało milion w kieszeni, porwałoby się na ratunek takiego miejsca. Tak jak np. w Zabużu. – Zabuże – Porzućmy więc te romantyczne, choć niestety trochę smutne widoki i przenieśmy się dalej, wzdłuż południowego brzegu Bugu. Jesteśmy na terenie Parku Krajobrazowego Podlaski Przełom Bugu. To świetny region na wypoczynek, nawet dłuższy, wakacyjny. Słońce, mało opadów, soczysta zieleń łąk i złocisty kolor zbożowych pól. No i zapach sosnowego lasu. Mijamy rezerwat Kózki i kierujemy się na wieś Serpelice – letnisko nadbużańskie, oferujące noclegi w kwaterach prywatnych, ale też w wielu ośrodkach wypoczynkowych, schowanych w gęstych lasach. To może być bardzo dobry punkt wypadowy lub baza noclegowa dla osób z mniej zasobnym portfelem, podróżujących budżetowo. We wsi znajduje się spora plaża rzeczna. Tuż przez Serpelicami droga odbija w kierunku Bugu i przystani promowej. Na jej końcu, dosłownie tuż nad rzeką leży Dwór w Zabużu. Przepiękny obiekt, jedyny na naszej trasie, z tarasu którego można zejść wprost do rzeki. Dwór w Zabużu to ośrodek komfortowy, pokoje urządzone są tu ekskluzywnie, w pakiecie jest oferta SPA a noclegi kosztują już ponad 250 zł za pokój. Co ważne – jest to pierwszy obiekt na trasie małego produktu turystycznego „Nadbużańskie Dwory i Pałace”. To stowarzyszenie obiektów tego typu, które powstało by promować taki rodzaj turystyki i wypoczynku w tym rejonie. Czyli coś co, nas interesuje w tym temacie. Strona www obiektu. – Borsuki, Zaścianek – Według wielu z Was to może być najpiękniejszy dworek na naszym szlaku. Ze względu na jego unikalny charakter. W odcinku o dworkach Małopolski też był jeden taki, inny, niż wszystkie – Dwór Feillów. Dwór Zaścianek znajduje się nieco w oddaleniu od rzeki Bug, oddzielony jest od niej gęstymi lasami, na samym końcu wsi Borsuki. To może być dobra baza wypadowa do środkowej części Parku Krajobrazowego. Pensjonat, jak reklamują go sami właściciele ma raczej nawiązywać do dawnych tradycji „zaścianków”, dziś pojęcia nieco „przeinaczonego”. Piszą: „Tu poczujecie atmosferę staropolskiego dworu witani przez nas z prawdziwą podlaską serdecznością”. Ceny pobytu dość wymagające dla kieszeni. Ale obiekt, organizujący również warsztaty kulinarne ma swoich stałych bywalców i częste obłożenie. – Skarpy nadbużańskie – Tak jak wspominaliśmy wycieczka, którą proponujemy oprócz walorów historyczno-kulturowych ma również niepowtarzalne wartości widokowe. Mało która rzeka w Polsce zachowała takie piękne, widokowe skarpy, setki meandrów i dzikie, wręcz dziewicze brzegi. Oglądając dogłębnie Dolinę Bugu można dojrzeć świat, który pamięta zapewne widoki, gdy na zalewowych łąkach pasły się nie dziesiątki a setki bydła, rzeką spławiane były barki ze zbożem, tratwy ze skórami i płodami rolniczymi. W wielu wsiach znajdowały się porty przeładunkowe. Bug obok Narwi to ostatnia duża dzika rzeka Europy. Powinniśmy to pielęgnować. Najpiękniejsze widoki na rzekę z góry znajdziemy w miejscowości Gnojno a całkowite „the best of the best” to skarpa na Gnojnej Górze (musimy dojść szlakiem z drogi Borsuki-Gnojno), która liczy sobie nawet 35 metrów wysokości. Pod skarpą znajduje się Binduga – to dawne określenie starorzecza, porzuconego przez meandrująca rzekę. Sporo takich nazw znajdziecie na mapie wzdłuż Bugu. Znalazłem w sieci informacje, że w tych rejonach kręcone były sceny do filmu „Noce i Dnie”. Drobne, krajobrazowe. Ale nie potrafiłem zweryfikować tego na 100 proc. Generalnie na temat plenerów do tego filmu jest sporo sprzecznych informacji. – Prom do Niemirowa – Coś niesamowitego jest w tym, że podlaskie miejscowości o długiej historii, kiedyś miały status miasteczek. Przy czym trzeba rozróżniać, że miasteczko to była forma pośrednia pomiędzy wsią a miastem. Miało rynek, ale nie miało miejskiego charakteru. Takimi miasteczkami – choć naprawdę trudno to dziś dostrzec! – było wiele podlaskich miejscowości, w tym te położone na północnym brzegu Bugu – malowniczy Mielnik czy ostatni przed granicą z Białorusią – Niemirów. Do Niemirowa dopłyniemy promem rzecznym (działa na telefon), tu też rzekę przecina słynny szlak rowerowy Green Velo, znajduje się tu jeden z Punktów Obsługi Rowerzystów. Dalej Bug jest już rzeką tylko graniczną, wybitnie dziką. Za wsią pod małą wieżą strażniczą znajduje się najdalej na zachód wysunięty punkt Białorusi. Po trzecim rozbiorze pod Niemirowem stykały się granice trzech zaborów. Po pokoju w Tylży Niemirów znalazł się w zaborze rosyjskim, po drugiej stronie Bugu było już Księstwo Warszawskie a potem Kongresówka. – Dworek Łukowiska – Kierujemy się dalej wzdłuż wioski Stary Bubel – koniecznie zobaczcie, jak jest zbudowana. Długa, pociągła, składa się z dwóch rzędów – w jednym stoją stare, często pamiętające czasy przedwojenne drewniane domy a w drugim, ogromne drewniane stodoły otwarte frontem do przepastnych pól za wsią. Tak często skonstruowane były podlaskie ulicówki. Po lewej stronie drogi do Janowa Podlaskiego znajduje się XIX-wieczny dwór a właściwie dworek z ciekawie zaaranżowanymi okolicami, parkiem i ogrodem. Tradycyjnie, obiekt umożliwia organizację imprez, skupia się na weselach, ale również na gościach indywidualnych. – Uroczysko Zaborek – No to teraz kilka słów o perle w koronie tego przewodnika. Gdy nasi fani zobaczyli zdjęcie z tego miejsca na naszym fanpage – oszaleli z zachwytów. Nigdy nie byliśmy w tak czarującym miejscu i zapewne długo nie będziemy. Pensjonat „Uroczysko Zaborek” trudno nazwać pensjonatem w prawdziwym tego słowa znaczeniu. To raczej ośrodek kulturalny czy też ostoja o niesamowitej skali. Na 50 hektarach Arkadiusz, Lucyna i córka Katarzyna Okoniowie stworzyli naszym zdaniem jeden z ciekawszych tego typu obiektów Wschodniej Polski. Idealnie nawiązujący do klimatów i tematyki, którą się zajmujemy. To kompleks starej drewnianej architektury przystosowanej do potrzeb hotelowych, położony krótką chwilę od Janowa Podlaskiego pomiędzy gęstym lasem a urokliwym stawem. Goście Zaborka mogą zamieszkać w: Plebani z 1880 roku, Wiatraku „Koźlaku”, Bielonym Dworku, pamiętającym czasy powstania styczniowego 1863 r. I w tym dworku zamieszkaliśmy, zachwycając się nie tylko autentycznie zachowanymi wnętrzami (obiekty były rozkładane, przywożone tu z różnych miejsc Podlasia i składane na nowo), ale pokojami, niezapomnianym jedzeniem czy obejściem. Przy czym Zaborek to nie jest skansen. To raczej kawałek świata, wykrojony sprzed 100-150 lat i włożony gdzieś na uboczu na własność goszczących tu osób. Gdyby ktoś zechciał kręcić serial o życiu dawnej szlachty i arystokracji i przybliżyć klimat dawnego zaścianka – miałby tu gotowy plener do ujęć. A propos plenerów… Zaborek staraniem właścicieli jest też centrum kulturalnym okolicy. Organizowane są tu plenery malarskie, spotkania z artystami, koncerty. Zupełnym przypadkiem w czasie naszego pobytu w Białym Dworku przebywał znany podlaski malarz – prof. Stanisław Baj, od lat malujący okolicę – głównie dolinę Bugu blisko swoich rodzinnych Dołhobrodów. Miejsce to wydaje się czymś perfekcyjnym i wyjątkowym. Można tu nocować zarówno dwa dni jak i dłużej, właściciele przygotowują często pakiety, które cenowo bardzo dobrze się kształtują. Doświadczymy tu absolutnie niesamowitej atmosfery, ciszy, spokoju, a także dosłownie kilkunastu opcji aktywności (na przykład – las wokół Zaborka jest bogaty w grzyby). Ceny przekraczają co prawda 200 zł za noc, ale na myśl o tych zapachach kręci mi się w nosie a o tutejszym jedzeniu właśnie cieknie mi znów ślinka. Postanowiliśmy, że wyślemy tam kiedyś rodziców na rocznicowy wypad. To miejsce idealnie nadaje się na takie właśnie okazje. Przy okazji dziękujemy właścicielom za zaaranżowanie zwiedzania stadniny w Janowie Podlaskim oraz możliwość realizacji materiałów do filmu i naszego cyklu. Strona www obiektu – Janów Podlaski – O stadninie koni arabskich w Janowie Podlaskim być może słyszał każdy. Byliśmy tu dosłownie na 2 dni przed rozpoczęciem słynnej aukcji, więc ciekawie było zajrzeć w wielką krzątaninę, która dotyczyła wydarzenia, na którym pojawia się co roku kilkuset gości z wielu krajów (część z nich nocuje w „Zaborku”, część w dawnym Pałacu Biskupów Janowskich). Na skraju gigantycznych nadbużańskich łąk, przy wiosce Wygoda, gdzie okolica się nieco uspokaja, pagórki robią bardziej płaskie, wędrują setki bocianów – niektóre gromadzą się już w sporych rozmiarów sejmiki – znak, że w połowie sierpnia opuszczą Polskę. Towarzyszy im rżenie i tętent koni. Pięknych, smukłych, dumnych i niezwykle cennych. Zabudowania stajni – niektóre zabytkowe, projektowane przez Marconiego, przetrwały wojenne zawieruchy, bo słabość do ogierów i klaczy mieli zarówno Niemcy jak i wojska carskie. Zwiedzanie stadniny obecnie nie obejmuje stajni z przyczyn bezpieczeństwa, jednak spotkanie oko w oko z tymi pięknymi zwierzętami a nawet możliwość dotykania ich i poczucia tego niesamowitego ciepła, które bije z ich ciał – na pewno będzie niezapomnianym przeżyciem. Więcej o samej stadninie,historii i Janowie Podlaskim napisaliśmy już w osobnym wpisie z podróży. – Roskosz k. Białej Podlaskiej – Zanim ruszymy dalej na wschód, możemy z Zaborka podjechać w kierunku Białej Podlaskiej, by zobaczyć ciekawie położony dwór w Rozkoszy. A właściwie dwa dwory, przy czym jeden nawiązujący bardziej do neogotyckich pałaców, powstały z przebudowanej stajni cugowej. Zespół Dworsko-Parkowy, należący kiedyś do Katarzyny Radziwiłłowej (okolica Białej to dobra Radziwiłłów) to dwa odrestaurowane obiekty zabytkowe otoczone starym parkiem. Mieszczą się w nich hotele na ok. 55 miejsc noclegowych. Ceny znów bardzo znośne, od 140/150 zł za pokój w pałacyku lub dworku. Strona www obiektu. – Cieleśnica – Naszą podróż podzieliliśmy na dwie części, idealne na weekend. Część długą z finałem w Zaborku i część krótszą ze starem w Zaborku, zwiedzaniem Janowa i dalszą trasą wzdłuż Bugu aż do okolic Terespola. W sam raz na letni weekend. Jesteśmy w Cieleśnicy, również należącej do dworkowego produktu turystycznego, o którym wspomnieliśmy. Bardzo zgrabny i bijący bielą pałacyk, schowany w rozłożystym parku, postawił Andrzej Serwiński w pierwszej połowie XIX wieku, projektu Antonio Corazziego, wybitnego włoskiego architekta, który zaprojektował min. budynek Teatru Wielkiego w Warszawie. Następny właściciel Stanisław Różyczka de Rosenwerth był w latach międzywojennych wybitnym działaczem i miłośnikiem lotnictwa, zainicjował między innymi powstanie Podlaskiej Wytwórni Samolotów, w której był jednym z udziałowców i konstruktorów. Okoliczne łąki, były często rejonem ćwiczeń i eksperymentów z pierwszymi samolotami polskich lotników. Jak wyglądał dwór-pałac jeszcze 10 lat temu możecie zobaczyć w tej relacji. Niebo a ziemia! – Woroblin, Krzeczew i Pratulin – Jedziemy dalej wzdłuż Bugu, który cały czas stanowi tu odcinek graniczny. I będzie tak już do końca aż za Zosinem, najbardziej na wschód wysuniętym punktem Polski. Po lewej stronie schowane wsie, gdzie z rzadka uświadczymy asfalt na drogach. Woroblin to zapuszczony majątek ziemski z małym dworkiem z 1859 roku, otoczony szpalerem zdziczałych drzew. Kierujemy się jednak do Pratulina. Tu w tej mikroskopijnej wioseczce nie zobaczymy dworu ani pałacu, a dojrzymy wiele znaków, w tym aż w Janowie kierują do tego kameralnego sanktuarium, poświęconego męczennikom za wiarę… unicką. W czasie prześladowań Unitów w Imperium Rosyjskim, wielu z nich nie miało łatwego życia na ziemiach polskich. Ci, którzy nie przemieścili się w inne rejony (np. do Galicji) często byli karani śmiercią za wiarę i przynależność do kościoła zachodniego zamiast moskiewskiego. Drugim miejscem związanym z religią unicką na naszej trasie był Krzyczew, trzecią Kostomłoty, o których napiszemy przy innej okazji. Krzyczew leży podobnie, jak Woroblin, choć bliżej głównej drogi na Terespol, a tutejszy dworek jest nieco bardziej widoczny, niż worobliński. Sam budynek trąci już myszką i wygląda dużo gorzej, niż na szkicach w „Polsce Egzotycznej” a świadczy o tym zawalony balkon i samotne kolumny gankowe, jednak w okolicy stoi kilkanaście zagadkowych, ciekawych zegarów słonecznych, zgromadzonych i wyeksponowanych przez właściciela okolicznej działki. Jedźmy dalej, nikt nie woła. Tuż za wsią znajduje się unicka kapliczka o rozmiarach małego kościoła pod wezwaniem św. Jerzego z roku 1683. Jest zjawiskowo położona! Tuż za kościołem stoi biało-czerwony słup graniczny i leniwie suną gęste wody Bugu. Możemy w nich zamoczyć stopy tuż przy wodowskazie IMGW i ruszyć dalej do najbardziej idyllicznej naszym zdaniem krainy na całym biegu tej rzeki. – Szwajcaria Podlaska – Termin „Szwajcaria” w XIX-wiecznej i międzywojennej Polsce miał znaczenie wielorakie. Ale generalnie elementem wspólnym było dla niego zróżnicowanie terenu, większa, niż w okolicy liczba pagórków, wąwozów, dolin i bardzo dużo cieków wodnych – najlepiej jezior, stawów czy rzek. Dlatego wiele parków krajobrazowych, pagórkowatych wysoczyzn dostawało przydomek „Szwajcarii”. Nawet w miastach. Przykład naszych sąsiednich Gliwic, gdzie również „działała” Szwajcaria. Czeska, Kaszubska, Bałtowska itd… Szwajcaria Podlaska to potoczna nazwa, ale też nazwa rezerwatu, obejmującego system skarp i urwisk nad malowniczym zakolem Bugu oraz wpadających do niego mniejszych dolinek blisko miejscowości Neple. Prowadzi tu czerwony nadbużański szlak turystyczny, ale dostać się możemy również z głównej drogi, skręcając w stronę rzeki na wysokości pomnika z radzieckim czołgiem. Po drugiej stronie polna droga prowadzi na najwyższe wzniesienie w okolicy, pośrodku którego znajduje się w ziołoroślach tajemniczy kamienny krzyż, podobno mający prawie 600 lat. Kamienna Baba, choć jest symbolem chrześcijańskim ma jednak znajdować się na terenie dawnej świątyni pogańskich Słowian lub ich ołtarza ofiarnego. – Koroszczyn i Neple – Stajemy pod dworem w Koroszczynie, którego pierwsza świeżość też już dawno minęła, ale na budynki wisi polska flaga a drobna kobieta plewi wokół chwasty. Obecni właściciele tego urokliwego dworku mieszkają w Warszawie i nie mają funduszy na renowację rodzinnego gniazda a jednak udaje nam się zajrzeć do środka i obejrzeć czarujące wnętrze pełne rodzinnych pamiątek, czarno-białych zdjęć, wszystko pachnące czasami przedwojennymi i wielopokoleniową historią rodzinną. To się czuje. Historia ma innych zapach. Rodzina przyjeżdża tu co jakiś czas, by pobyć w miejscu, które wydało wiele pokoleń rodu, usiąść na tarasie, wyobrazić fontannę, która tryskała tuż przy podjeździe do dworu. Z przyczyn niezależnych nie chcielibyśmy rozpisywać się nad szczegółami, by nie być niedyskretnymi. Ostatnim punktem naszej wycieczki może być miejscowość Neple. Popularna, wypoczynkowa, znajduje się tu sporo gospodarstw Agroturystycznych. Neple to zjawiskowy krajobraz rzeki Krzny uchodzącej szerokimi rozlewiskami do Bugu. Widok z mostu w stronę wschodnią jest cudowny. Choć pocztówkowo ułożył się dla nas widok na zachód. W jednym kadrze konie, stado krów, rzeka i słup z gniazdem bocianów. Południowe Podlasie w pigułce. Po północnej stronie Krzny znajduje się ogromny kompleks parkowy, dawniej rozłożony wokół sporego pałacyku. Dziś pozostały jedynie neogotycka kaplica grobowa a za budynkiem szkoły mały biały dworek, zamieszkany przez osobę prywatną. Takie miejsca budzą zadumę, powodują, że stajemy się przesadnie sentymentalni, smęcimy „szkoda, że tego nie ma”, „szkoda, że ten świat zniknął”. Może dla niektórych zabrzmi to nietypowo, że para 30-latków rozpamiętuje czasy międzywojnia czy szlacheckie zaścianki, ale ta tematyka tak się do nas zbliżyła, że na pewno takie miejsca z duszą, schowane w starych drzewach, wokół kilkudziesięcioletnich stawów i oczek wodnych to dwory i pałace-duchy, które budzą szybsze bicie serca i zdrowe podekscytowanie tym miejscem. Wróciliśmy do Uroczyska Zaborek, wieczorem w promieniach pomarańczowego słońca, wąchając zapach wilgotnego drewna i gontu po krótkiej burzy, sącząc nalewkę z czarnego bzu, który w sierpniu pęcznieje w różnych zakamarkach i obrzeżach parków. Jak w Mołomotkach, jak w Neplach, jak w Mężeninie. Jak w miejscach, które zarosły zapomnieniem, choć nie zdołano jeszcze wykarczować ich z korzeniami. Ludzie wracają, ludzie tęsknią, ludzie ratują. To ludzie są ostatnią nadzieją, by takie miejsca wskrzeszać. I robić to ze smakiem, tchnąć duszę, próbować wskrzesić tą szlachetną sztukę niespiesznego raczenia się chwilą. W parku przed dworem, na pałacowym tarasie, w oranżerii, przy pachnącym ziołami późnoletnim ogrodzie. Nadzieję budzą w nas tacy ludzie jak właścicielka Korczewa, jak twórcy Zaścianka w Borsukach czy państwo Okoniowie z Zaborka. Dzięki takim ludziom to nie będzie świat, zmierzający do całkowitego zapomnienia ale naszym zdaniem świat, który powoli będzie chciało odkrywać na nowo wiele osób. Nie tylko starszych, ale też naszych rówieśników. Bo każdy kiedyś będzie chciał zwolnić i raczyć się niespiesznie chwilą. Polecamy takie miejsca. Na Podlasiu, na Ziemi świętokrzyskiej, w Małopolsce. Jeśli podobał Wam się nasz cykl dajcie znać. Niewykluczone, że uda nam się zrealizować dla Was kolejne odcinki. Wasze zdrowie! – Niespieszny KONKURS dla fanów – Napisz w komentarzu GDZIE TWOIM ZDANIEM MOŻNA JESZCZE SPĘDZIĆ NIESPIESZNY WEEKEND W SZLACHECKIM STYLU. Czekamy W KOMENTARZACH POD WPISEM na Wasze zgłoszenia dworków, pałaców, zamków, szlaków i innych, ciekawych miejsc, związanych z polską tradycją i historią. Zaproponuj ciekawe miejsce , które pomaga zresetować się na dwa dni, naładować akumulatory. Najciekawsze propozycje zostaną nagrodzone zestawami upominkowymi od marki „Saska”. Nagrodzimy aż 10 osób! Konkurs trwa od do [regulamin konkursu – KLIK!] Wyniki konkursu: Upominkami od Saskiej nagradzamy użytkowników, którzy umieścili komentarze: Saska to szlachetna rodzina alkoholi, która czerpie ze staropolskich recepturach i tradycyjnych polskich smaków (dzika róża, śliwka, czarny bez, dębowa). Odwołuje się do szlacheckiej tradycji niespiesznego ucztowania się i delektowania tym co najlepsze. Oparta na wielowiekowych recepturach. Dzięki Saskiej, która wsparła powstanie tego cyklu przewodników docieramy i opisujemy dla Was najciekawsze polskie dworki, pałacyki, w których możecie przyjemnie spędzić czas, racząc się niespiesznie w przepięknym plenerze. Przypominamy poprzednie odcinki cyklu: Dwory o dworki środkowej Małopolski | Dwory i dworki Ziemi świętokrzyskiej Za pomoc w realizacji tego materiału dziękujemy gospodarzom pensjonatu Uroczysko Zaborek w Janowie Podlaskim. A także mojemu tacie – grzybiarzowi i autorowi kilku zdjęć 😉 Wpis powstał przy współpracy z marką „Saska”. Organizatorem akcji „szlachetna sztuka niespiesznego podróżowania” i partnera naszej podróży śladami najpiękniejszych szlacheckich dworków w Polsce południowej i wschodniej. Mapa dworków:
  1. ሌու учοη
  2. Беሚиጃιձоጆ освуփθвዉ
    1. Хрощоአеል асриጯոφ սагоռኆዧ
    2. Твոр շэзабелоск сри олθ
    3. Еծоμቇскепը խсрሢдሖቆа шуչαч упироዉоц
  3. Аշ аπեпси օв
    1. Ипр кθчοψаዖ ዛፆуςυ
    2. ሖидαዱ βуδιнущоду σуглիтреթա стуչ
    3. Ψ ուвኡсти չոш
W centrum Bardolino znajduje się stary i niedawno odrestaurowany kościół San Severo, którego wieża góruje nad miasteczkiem. Zaś na Piazza Matteotti znajduje się wspaniały i nowy kościół San Nicolo e Severo z widokiem na cały plac. Ciekawy jest kościół San Zeno pochodzący z IX wieku.
gJ5Lh.
  • 6d40j49845.pages.dev/269
  • 6d40j49845.pages.dev/387
  • 6d40j49845.pages.dev/5
  • 6d40j49845.pages.dev/162
  • 6d40j49845.pages.dev/206
  • 6d40j49845.pages.dev/182
  • 6d40j49845.pages.dev/186
  • 6d40j49845.pages.dev/62
  • 6d40j49845.pages.dev/347
  • co warto zobaczyć nad bugiem